sobota, 30 marca 2013

Życzenia Świąteczne

30 marca

                                  
                    Kochani!

 Mimo, że zima za oknem: ciepełka domowego,                 uśmiechu, dobrego nastroju i ciągle nowych pomysłów na życie! Mokrego dyngusa nie życzę: może wojna na śnieżki?

             Wszystkiego dobrego !!!!!



czwartek, 28 marca 2013

Wielki Czwartek i nasze mazurki


28 marca

Dzisiaj Córka mnie uprzedziła i pierwsza opisała tradycję Naszego Domu:-) Ja zacznę po swojemu... Ani moje Babcie, ani Mama nie piekły mazurków. Za to tradycją w domu Mamy ( jej mamy, babci itd) było  i nadal jest malowanie woskiem jajek. Babcia Ania i Mama robią to przepięknie! Może uda mi się kiedyś to pokazać...Ja takich zdolności nie mam, ale tradycję pielęgnuję i razem z Córką malujemy te jaja:-)
W domu Cudnego kobiety mazurki robiły i to pyszne. Dlatego robię i ja od wielu lat  z dziećmi z rodziny. Takie to dzieci: Siostrzeniec I lat 16, Siostrzeniec II lat 6, Chrześnica lat 17, a moja  Córka 20. Dzieci urosły ( w części już dorosły), ale CHCĄ PRZYJEŻDŻAĆ!!!
I takie cuda machnęły:







Nasze mazurki nie są bardzo słodkie : do kruchego daję śladową ilość cukru, do mas: kokosowej i orzechowej również, a słodycz kajmaku pięknie łamie smak posiekanych orzeszków ziemnych. 

Przepis na masę jest mojej Teściowej:

śmietana 30%, 1-2 łyżki cukru pudru, jajo / albo samo żółtko/, duża paczka wiórków kokosowych; składniki bez wiórków podgrzewamy na małym ogniu, mieszając, żeby jajo się nie ścieło:-), po rozpuszczeniu cukru i uzyskaniu konsystencji gęstej śmietany dokładamy wióry;

Orzechowa jest identyczna tylko ze zmielonymi orzechami włoskimi lub laskowymi lub migdałami;




                       
                          Ten z masą kokosową zdobiła Chrześnica A. Prawda, że piękny?






 A ten jest Córki, na migdałowym spodzie z przepisu Kingi Paruzel / Konkursowe ciasteczka migdałowe/, połówka z masą kokosową, druga to kajmak, gorzka czekolada / rozpuszczona/ , posypane orzeszkami ziemnymi słonymi;







Na koniec babki- jajeczka udekorowane lukrami- będą ozdobą koszyczków ze Święconym;
Jajeczka upiekłam z domowego przepisu, który uwielbiam i bardzo często z niego korzystam.

Skłądniki:
4 jaja
3/4 szkl. cukru /daję mniej/
kostka masła /rozpuszczona/
1 szkl. mąki zwykłej
1 szkl. mąki ziemniaczanej, 1 łyżeczka czubata proszku do pieczenia

Jaja ubijam z cukrem, dodaję proszek, szklankę mąki, masło, mąkę ziemniaczaną. Te babeczki są cytrynowe, więc jest w nich otarta skórka z cytryny, trochę soku.
Kupiłam silikonowe foremki w kształcie jajek z wzorami: kurczaka, zająca, pisanki.
Fajne. Piekły się ok.30 minut w 160 stopniach;





Z tego babkowego przepisu robimy różne ciasta. Bez mąki ziemniaczanej z dodatkiem kakao jest baba czekoladowa, zmieniając masło na olej można zrobić marmurkową itd, itd. Ale o tym innym razem...
Mam zamiar zrobić jeszcze jeden mazurek do którego masę wypatrzyłam na stronie Bistro Mamy. Spód już mam : bardzo mocno czekoladowy:-)





środa, 27 marca 2013

Ale pasztet, czyli o pasztecie trochę dietetycznie

27 marca

Pewnie ile domów tyle przepisów na pasztet :-) W każdym głównym składnikiem jest oczywiście mięsko. U mnie od zawsze wszyscy się odchudzają, więc przepis rodzinny zmodyfikowałam. U mojej przyjaciółki R. jadłam pyszny pasztet, który wcale nie był suchy. Okazało się jednak, że żadnego podgardla nie zawiera:-) Również moja szwagierka jest mistrzynią dietetycznych pasztetów.

SKŁADNIKI:
2 duże udźce z indyka ( bez skóry) 
królik ( może być kurczak mięsny bez skóry)
kilka wątróbek drobiowych
2 duże marchewki, kawałek selera
1 por, natka pietruszki
2 bułki grahamki
3 jaja

sól, pieprz, gałka muszkatałowa ( daję w całości)





Mięso, warzywa+ gałka duszą się pod przykryciem do miękkości, wątróbki obsmażam na klarowanym maśle, grahamki moczę. Potem wiadomo: wystygłe mięsko, warzywa i odciśnięte bułki przekręcamy przez maszynkę 2 razy. Doprawiam do smaku, dodaje jaja (  nie ubijam osobno białek), bardzo dobrze wyrabiamy ! Pasztet musi być kleisty.
Wkładam do wysmarowanych tłuszczem foremek ( obsypuję je jeszcze bułką tartą) i jeszcze mocno ubijam. Piekę w  piekarniku nagrzanym do 230 stopni, około 40- 45 minut.







Zarumienione pasztety roztaczając cudowny zapach stygną. Dzisiaj , oprócz indyka, kurczaka dodałam kawałek zająca, który zakamuflował się u sąsiadki mojej Siostry ! Sądzę, że dzięki temu będzie smakował bardziej świątecznie:-)








Wymodziłam dziś  mały pasztet z suszonymi śliwkami w środku - zabiorę go w gości:-)






Zaraz  wpadnę do znajomych blogowiczek popatrzeć co dzisiaj u nich w kuchni:-)

niedziela, 24 marca 2013

24 marca

Dzisiaj  Niedziela Palmowa jakiej chyba najstarsi górale  nie pamiętają! Ciekawy widok:
ludzie z palmami w futrach, czapkach i zimowych butach oczywiście. U nas na termometrze o 6.00 było -15 stopni :-( 
Mój  M. miał dzisiaj niestety pracującą niedzielę, Córka w innym mieście, a ja?
Zawsze można liczyć na przyjaciółki! Nawet w Palmową Niedzielę. Przyjechały do mnie na drugie ( a może dla nich pierwsze?) śniadanie.






Naprawdę fajne przedpołudnie. Zrobiłam z przepisu  jajka faszerowane marchewką z przepisu Adama ze strony:
 http://www.alebabka.blogspot.com/2013/03/jajka-faszerowane-marchewka.html

Zmodyfikowałam go po swojemu: dodałam serka chrzanowego zamiast Philadelhia, a na wierzch położyłam wędzonego łososia. Reszta jak u Adama.






Fajnie smakuje, następnym razem posiekam do farszu jeszcze cebulkę - będą ostrzejsze.
Dziewczyny przetestowały kiełbaskę i szyneczkę, którą wczoraj zaparzyłam i jestem zadowolona: jest bardzo krucha i dla mnie dobra na słoność. Im chyba również smakowało,bo miłych słów nie szczędziły :-)






Kurczę, zapomniałam dodać, że moja M. zrobiła pyszny koktajl truskawkowy ( stał się on inspiracją do menu Wielkanocnego). Nie zrobiłam niestety zdjęcia, a szkoda, bo równie fajnie wyglądał jak smakował :-) 

czwartek, 21 marca 2013

Przedświąteczna wędzonka

21 marca

Dzisiejszy dzień zaczął się piękną niespodzianką ! Przyleciało w moje strony stado bocianów! I mimo śniegu ( szczególnie uporczywego  na mojej działce:( ) ptaki dziś oszalały. Trele, gonitwy wśród gołych gałęzi, szaleństwo! Cuda po prostu. Ale ma być o szynkach i kiełbasach:)










To ( jakby ktoś nie wiedział) efekt końcowy. Przy szynkach, schabiku i boczusiu było tak:
dni  temu sześć mój Cudny kupił piękne ( tanie) mięsko. Nastawiłam gar wody, do wrzątku dodałam soli ( 1 łyżka na litr), ziele angielskie, liście laurowe, parę ziaren jałowca i 1/2 łyżeczki saletry potasowej ( gar był taki 10 l). Stały te wspaniałości na podwóreczku w garze, przykryte ściereczką. Mimo ujemnej temperatury marynata nie zamarzła: woda słona:)
Dzisiaj pięknym rankiem ( z tym rankiem to lekka przesada, ale dobrze brzmi) powkładałam śliczne mięsko w specjalną siatkę wędliniarską. Kolejny punkt : WĘDZENIE. Mamy na naszej działce od zawsze taką prowizoryczną wędzarkę zrobioną ze zwykłej metalowej beczki.
W tym roku będzie wreszcie bardziej profesjonalna ( i ładniejsza)  z piaskowca!
Rozpala się pod nią, a potem dokłada pomalutku drzewa owocowego, a na koniec parę gałązek jałowca... Te szynusie 2 godzinki z hakiem się wędziły. 
Stygną i albo do zamrażary ( na inne specjalne okazje), albo do parzenia.

Parzy się tak: do zimnej wody wkładamy zważone wcześniej mięso. Doprowadzamy do tzw. pyknięcia wody. Woda nie może się gotować ! Optymalna temperatura 80 stopni. Ja ciągle zapominam kupić termometr:) I tak sobie pyka tyle ile waży, czyli jak 1kg to 1h. Nie dodaję już nic do wody, bo szynka słona. Po czasie nakłuwam sprawdzając czy miękka. Jeśli tak:
wyjmuję i zanurzam w zimnej wodzie, na dosłownie chwilę ! I już szyneczka, czy schabik sobie stygną:) Tylko ! Szynkę i schab można parzyć razem, ale boczek osobno. Woda z szynki, czy schabu jest cudownym  dodatkiem do żurku, czy białego barszczu - zwłaszcza WIELKANOCNEGO. 





A z kiełbaską było tak: 
5 kg wieprzowiny
1 kg wołowiny
2 kg słoniny
Wołowinę i słoninkę mielimy przez małe oczka, świninkę przez duże;
Na jeden kg mięsa odważamy 1,5 dag soli ( my dajemy mniej)
Pieprz do smaku
1-2 główki czosnku ( według gustu)
2 litry wody
1/2 łyżeczki saletry potasowej

Mięso mielimy, doprawiamy, wyrabiamy i odstawiamy na 12 godzin ( w chłodne miejsce).
A potem zaczyna się najfajniejsze: maszynka do mięsa i specjalne nakładki tzw. ryjki.
Nakłada się na nie jelita, czyli flak na kiełbasę:) i jazda! Napychamy kiełbaskę !





Napychamy, napychamy, co jakiś czas związując flak i w ten sposób formując pętka.
Czasami zdarza się, że osłonka pęka - wtedy powstaje mała kiełbaska, którą zostawiamy na białą. I tak po jakimś czasie, w którym raczymy się z moją Mamą rozmową i ploteczkami, okazuje się, że już po robocie:) Kiełbaskę owija się wokół specjalnych patyków i do wędzarki !
Trzy, cztery godziny i ...Znowu gar z wodą ( trochę solimy) i wkładamy do wrzątku na 5 minut. Oczywiście nie gotujemy, tylko parzymy:) Wyjmujemy i... próbując parzymy sobie język i palce...








Wieszam taką kiełbaskę w spiżarce , obsycha sobie( podkradana przez Cudnego) czekając na Wielkanoc.

W naszym ogrodzie WIELKIE WĘDZENIE obchodzi się uroczyście zawsze w ostatnią sobotę przed Bożym Narodzeniem. Zjeżdżają się wtedy przyjaciele i znajomi z dziećmi. Jest wędzenie, gril, ognisko, śpiewanie kolęd i nie tylko:) Zimowa biesiada.

Pozdrawiam.





środa, 20 marca 2013

Przepisy mojej Babci Stasi: Murzynek


 20 marca
  
 Wyobraźcie sobie, że mam w swoich zapiskach trzy  odręczne przepisy mojej ukochanej
 Babci.
 Jej niestety dawno już nie ma, ale... pozostały piękne wspomnienia. Babcia to  
  pomarańczowy zapach   dzieciństwa ( wystawała bowiem w kolejkach pomarańcze),        wedlowska czekolada z orzechami, zawsze jakieś zaskórniaki, cudowne opowieści o Zakopanem ( które bardzo kochała) i... rozmowy o seksie: kiedy już wyrosłam z wieku przedszkolnego :-) Była cudowna i kochana. Jak to Babcia.

Dzisiaj upiekłam Murzynka z  Jej przepisu:




Margarynę zastąpiłam masłem. Proszki do pieczenia wyglądają inaczej: daję 2 czubate łyżeczki.

 Z Murzynkiem wiąże się pewna anegdota dotycząca początków mojej przygody z kuchnią :-)





Pierwszego Murzynka opłakałam rzewnymi łzami. Dlaczego?
 Byłam jeszcze w podstawówce
( szósta, siódma klasa): z przejęciem rozpuszczałam składniki, studziłam, dodawałam żółtka, ubijałam z namaszczeniem białka, nie zapomniałam o proszku do pieczenia, ale jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że placek dziwnie urósł ! Dodałam tylko jedną szklankę
mąki:-) Upiekł się piękny zakalec, kto tego nie zna? Tylko mój Tata był zadowolony... bardzo lubi zakalce !











         Dzisiejszy udał się jak trzeba i tak też smakuje ! Polecam go szczególnie dlatego, że jest
         ciastem, które robi się szybko, nie wymaga wprawy i naprawdę świetnie smakuje !
         A i jeszcze: można go przechowywać naprawdę długo.


  

Co sądzicie? Macie jakieś babcine przepisy na Murzynka?
Pozdrawiam.

wtorek, 19 marca 2013

Nie kuchnia, nie ogród; tchnienie Wiosny


19 marca

I co? Można zdechnąć patrząc na to co dzieje się za oknem! Nigdy nie przepadałam za bielą,
ale teraz znienawidzę ten kolor jak nic! Ileż można? Śnieg, wiatr, a nam jeszcze węgla zabrakło:-) Zapytać można: no i co z tego? Czasy takie, że w składach  węgla
w brud... Jasne, że tak. Groszek. orzech, taki, siaki.  I owszem. Ale... Do nas nie dojedzie
samochód z opałem!!!  Źle mówię; dojedzie, ale nie wyjedzie ! Dlatego dzisiaj odwiedziliśmy
skład osobiście, ja trzymałam jutowy worek, a mój Cudny Mąż sypał doń "czarne złoto"...
Tak przywieźliśmy cztery worki. Starczy na osiem dni:-) BĘDZIE POTEM WIOSNA?!

Żeby jednak choć tchnienie Wiosny poczuć sfotografowałam cudeńka, które własnoręcznie


 
 
 
 
 
tworzy jedna z moich przyjaciółek: Magda.Piękne prawda?Ja to mam szczęście ! Mam super fajne, ładne i do tego niegłupie:-) przyjaciółki ! Jeszcze trochę pocukrzę: co ja bym bez nich zrobiła? Pocieszą, przytulą, dadzą kopa kiedy potrzeba i są i zawsze będą :-) I co powiało WIOSNĄ?


 
Jakby było mało to polecam książkę duetu Grochola- Szelągowska pt. Makatka. Jak to u Grocholi jest wesoło, czasem nostalgicznie,  cały czas bardzo, bardzo optymistycznie ! 
Pozdrawiam odwrotnie do aury, czyli gorąco.

 Ha, przypomniała mi dzisiaj przyjaciółka Gosza, moją (pana polonisty z liceum) anegdotę o generałowej Zajączkowej: ta wielka dama w pięknym wieku lat 80 miała ponoć kochanka o 50 lat młodszego! Jak to możliwe zapytacie? Możliwe, możliwe: żeby pięknie, świeżo i młodo wyglądać kazała sobie pod łóżeczko sypialniane wsuwać blok lodu ! I tak się hibernowała... Chyba jednak nie do tego łoża zapraszała Młodszego? :-) To tak gwoli pogody za oknem;  Pozdrawiam.

Jutro będzie o kuchni.                    

poniedziałek, 18 marca 2013

Własne wędliny: klops


 18 marca c.d

Zarówno moi domownicy jak i cała rodzina nie znosimy sklepowych wędlin, no może poza paroma wyjątkami ( polędwica łososiowa, dobra swojska kielbaska). Każdy wie, a przynajmiej powinien wiedzieć ile jest tam konserwantów, polepszaczy, wypełniaczy itd. itp.
Dlatego piecze się u nas: klopsy, pasztety, szynki, czy inne kawałki mięsa.
Jestem fanką galantyn z kurczaka i kaczki, które są o tyle pracochłonne, iż trzeba je wyluzować. Tu potrzeba trochę wprawy.
Natomiast parzony schab,czy szynka w słonej zalewie to bułka z masłem !
Dwa, trzy razy do roku ( Święta oczywiście) szykuję marynatę do szynek, piersi z indyka, kurczaka, czasem schabu. Później mój Cudnowny Mąż wędzi je w naszej ogrodowej wędzarce.
Wszystko to będę opisywać po kolei...


Dzisiaj klops na blaszkę o wymiarach 25 x12 cm:

  1. 75 dag zmielonego mięsa ( ja najczęściej używam udźca z indyka, ale od szynki, czy łopatka jak najbardziej);
  2. grahamka (namoczona wcześniej odciśnięta) przekręcona przez maszynkę + 1-2 łyżki otrąb
  3. cebula ( przez maszynkę)
  4. całe jajo
  5. tu dwa ugotowane na twardo przekrojone na połówki( mniejsze mogłyby być w całości- super wyglądają w plastrach)
  6. sól, pieprz do smaku ( można experymentować dodając np.majeranku lub bazyli, papryki świeżej w kosteczkę)
  7. łuszcz do blaszki i bułka tarta
Mięso, bułkę,otręby, jajo, cebulę i przyprawy mieszamy na gładką masę.1/2 wkładamy
do foremki( wysmarowanej tłuszczem i obsypanej bułką tartą; na to układamy całe jaja lub połówki.Wykładamy resztę mięsa i energicznie uklepujemy( mokrą dłonią).
Wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni. Ja piekę ok.50- 60 minut.



Nakłuwam patyczkiem: jak upieczone wypływa czysty sos.

Dzisiaj spieszyłam się, żeby Dziecko zabrało pół klopsa ze sobą na studia... nie uklepałam
dobrze - skórka odpada przy krojeniu :-)), ale pachnie i smakuje cudnie:-)









;

Chrupiący chlebek

18 marca

Ha, dzisiaj zaczynam od podania przepisu na domowy chleb. Nie potrzeba do niego
maszyny, tylko parę składników i foremki, czy blaszki- jak zwał, tak zwał...
Przepis dostałam od mamy narzeczonego mojej Córci ( ale to brzmi ).
Moja rodzina bardzo go lubi.

 


      Przepis:

Do litra ciepłej wody wrzucić 5 dag rozdrobnionych drożdży;wymieszać aż się rozpuszczą;
Dodać łyżkę soli, dodać 1 kg mąki ( ja daję 1/2 kg pszennej i 1/2 żytniej), wymieszać.
Następnie 3 łyżki oliwy lub oleju oraz 3 łyżki żurawiny, otrąb, słonecznika, siemienia lub co chcesz. Ja daję np. trochę żurawiny, łyżkę siemienia, 2 łyżki otrąb żytnich.
Oczywiście dobrze wymieszać. Ja wyrabiam ręką.
Przykryć ściereczką, odstawić w ciepłe miejsce na ok. 1/2 godziny. Przełożyć do wysmarowanych tłuszczem foremek( ja jeszcze chwilę trzymam je w cieple, żeby urosły).
Do nagrzanego piekarnika ( 240 stopni) na około 50-60 min.




Mam piekarnik elektryczny- piekę chleb na zkresie grzejnik górny/dolny. Po ok.1/2 godziny,
gdy chlebek się zarumieni, przykrywam go pergaminem. Z porcji wychodzą dwa chlebki:
25 x12 cm i jeden mniejszy  20 x11 cm. Takie akurat mam foremki.
Pieczywo przechowuje się przez parę dni, ciągle świeże !



 

SMACZNEGO !



niedziela, 17 marca 2013

Marzec w moim ogrodzie


Cały czas niedziela 17 marca

Tegoroczna zima mocno wszystkim daje się we znaki i chyba jedynie narciarze cieszą się z aury...
O tej porze roku zwykle trwają już prace w moim ogrodzie: mimo, że to specyficzny rodzaj, bo 
otaczają go wysokie drzewa ( dlatego  zimą i wczesną wiosną krótko operuje słońce). Tnę krzewy:
ogniki, trzmieliny, hortensje, derenie. Czyszczę trawnik, grabię oczywiście liście z całej działki -
to okropnie syzyfowa praca: mimo jesiennych porządków, po zimowych wiatrach- wiosną jest ich
znowu cała masa!
Dziś mój ogród wygląda tak:


I jak tu zacząć prace? Nawożenie
roślin? Gdzie krokusy, przebiśniegi
i sasanki? Ja narzekam! A ptaki?
Te które zimują, zaczną lada moment
wić gniazda, składać jaja. Pamiętajmy,
że dla nich to bardzo trudny czas!
Pomóżmy im - dokarmiajmy, ale specjalną karmą- nie resztkami ze stołu!  One odpłacą się nam cudownym śpiewem od wiosny do późnej jesieni.
Moje sikory ustawiają się w kolejce do karmnika; wygląda to komicznie. Jedna za drugą wchodzą do środka, biorą ziarenko słonecznika i odlatują. Gdy 
wisi słonina, odwiedzają nas również dzięcioły i sójki, czasem też sroka. Sikorki i dzwońce  (które również tu zaglądają) nie lubią tych gości-
kradną słoninę i zwiewają...Łobuzy jedne!
Zarówno ja i moje zwierzęta (suczka Tośka , ptaszyska i wiewióry) czekamy, aż rozpuszczą się śniegi!!!!

Niedzielne śniadanko


NIEDZIELA  17 marca

Jako, że dzisiaj siódmy dzień tygodnia śniadanie było później niż zwykle: o 8.00 czasu środkowoeuropejskiego... Mimo, że Córka w ten weekend w domu - nie ujrzysz Jej rano 
przy stole. Śpioch jakich mało.

Dzisiaj słonko od świtu zaglądało w okna sprawiając, że żyć się chce, a nawet śpiewać! Że nie umiem
 ( w przeciwieństwie do rodzonego dziecka) to słucham - ostatnio Anny German.
Cudny mąż na propozycję prozaicznego omleta z dżemem ochoczo przytaknął... Zaparzył kawę,
wyjął jajka ( sześć sztuk) i... czekał. Tak wyglądało nasze śniadanko:

Muszę popracować na jakością  zdjęć - dzisiaj spieszyłam się, żeby omlety nie ostygły ( zimne są do niczego).




Przepis na jeden omlet:

3 jaja ( ja mam od kur wolno chodzących :-))
rozbić i rozstrzepać widelcem ( nie solę, ani nie słodzę);
na rozgrzanej lekko patelni  rozpuszczam masło
( opcjonalnie klarowane) i wylewam jaja;
przerzucenie omleta na drugą stronę wymaga wprawy : można zsunąć go na talerz i wtedy przerzucić z powrotem na patelnię;
Ja smażę krótko na dużej temperaturze do
złocistego koloru;

Dzisiaj na słodko z dżemem porzeczkowym i brzoskwiniowym, ale polecam z szynką lub łososiem lub pieczarkami; z dodatkiem pomidorów, zieleniny, kto co lubi i ma pod ręką...