sobota, 28 czerwca 2014

Deser waniliowy z truskawkami i mój ogród w słońcu :-)

Jak wspominałam w porzednim wpisie przedstawię własną wersję deseru waniliowego, tym razem z truskawkami. Z każdymi owocami sezonowymi będzie doskonały:-)


Przepis: / inspisracja Bistro Mama / 4 porcje

  • 2 szklanki mleka
  • kawałek laski wanilii
  • 2 żółtka
  • 2- 3 łyżki cukru
  • 1łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżka pszennej
  • mały kubek 30% śmietanki
  • truskawki
  • 6 kawałków  gorzkiej czekolady
  • po cztery małe biszkopty na porcję
  • poncz : gorzka herbata, cytryna, koniak / może być inny alkohol /
Mleko zagotowujemy z przekrojoną wanilią wzdłuż; gotujemy na małym ogniu około 5 minut, wyjmujemy wanilię, żółtka ukręcamy z cukrem, na koniec dodajemy obie mąki; gorące mleko powoli wlewamy do kogla - mogla- ciągle mieszając, mieszankę stawiamy na małym ogniu i ciągle mieszamy dopóki nie zgęstnieje; zostawiamy do ostygnięcia od czasu czasu mieszając, aby nie zrobił się kożuch; przykrywamy pokrywką lub folią i schładzamy w lodówce; w tym czasie ubijamy śmietanę; do pucharków na dno wkładamy namoczone w ponczu biszkopty; warstwę kremu waniliowego, układamy dużą ilość truskawek, na to śmietanę, dekorujemy startą czekoladą i dokładamy jeszcze kostkę :-)
Gotowe desery chłodzimy jeszcze około 20- 30 minut;
Smacznego !

Nie mogę się powstrzymać i zapraszam jeszcze na spacer po moim ogrodzie, który mimo pogody w kratkę trzyma się nieźle, zieleń wciąż piękna i  świeża, a kwiaty pachną od rana do wieczora:-)









Moja suczka Tosia ostatnio zarzuciła polowania na ptaki / co za ulga / i łapie jaszczurki...   Nie jesteśmy jej wstanie tego wyperswadować:-(
Pięknej niedzieli życzę wszystkim zaglądającym !

poniedziałek, 23 czerwca 2014

U Małgosi i Roberta : makaron z kurkami i deser z jagodami :-)

Podczas mojej wyjazdowej nieobecności Małgosia i Robert złapali paskudne przeziębienie. Chorują od piątku, jutro ma zbadać ich lekarz, ale zdaje się, że skończy się na antybiotyku :-( Dzisiaj na poprawę nastroju zrobiłam u Nich deser waniliowo- jagodowy z bitą śmietaną na biszkoptach nasączonych ponczem. Inspiracją był dla mnie przepis BistroMamy TUTAJ. Ponieważ trochę go zmieniłam dokładny przepis podam w następnym wpisie.


Na obiad przygotowałam makaron z sosem kurkowym. Fajnie smakował :-)


Przepis:

  • 1/ 2 paczki makaronu z lubczykiem
  • małe opakowanie kurek
  • gruby plaster wędzonego, chudego boczku
  • 1/2 dużej cebuli
  • sól, pieprz do smaku
  • dwie duże łyżki serka mascarpone
  • 1 łyżka wazowa / około/ wody z ugotowanego makaronu / super byłoby dodać białe wino- nie miałam /
  • świeże zioła do posypania
  • odrobina startego parmezanu lub innego ostrego sera
Pokrojony w kostkę boczek smażymy na skwarki / ale nie bardzo wysmażamy /, po chwili dodajemy cebulkę w piórka oraz wymyte wcześniej i osuszone kurki; obsmażamy razem, po chwili dusimy jeszcze kilka minut pod przykryciem; W tym czasie gotujemy makaron; do duszonego boczku z kurkami dolewamy wody z makaronu oraz mascarpone; delikatnie mieszamy do rozpuszczenia sera; jeśli potrzeba lekko odparowujemy sos; solimy  i pieprzymy do smaku; posypujemy startym serem; makaron mieszamy z sosem; podajemy posypany posiekanymi ziołami / u mnie natka pietruszki /;

Jeszcze parę zdjęć balkonu Małgosi i Roberta. Posadzone kwiaty pięknie rosną i cieszą domowników :-) 



piątek, 20 czerwca 2014

W życiu piękne są tylko chwile?

Parę pięknych dni spędziłam ostatnio w Karkonoszach z mamą, siostrą i siostrzeńcem. Byłoby pięknie, gdyby jeszcze Córcia mogła być z nami, ale... niestety końcowe egzaminy i kontuzja kolana stanęły na przeszkodzie :-(
Wybrałyśmy Szklarską Porębę ze względu na mamę, która z tamtych stron ma wiele pięknych wspomnień, zeszła Karkonosze prawie wzdłuż i wszerz, ale ostatnio była tam 43 lata temu ! Pobyt był krótki i czuję wielki niedosyt, ponieważ ze względu na mamę i Miłosza nasze wycieczki nie mogły być zbyt długie. Mam wielką nadzieję, że wrócę tam niedługo z mężem :-)




Mama szczęśliwa na Szrenicy :-)
M. także zadowolony z wycieczki :-)

Nasz wyprawa odeszła juz do przeszłości, ale będę pielęgnowała w pamięci piękne chwile, wspólnych spacerów, czasem trudu, tak pięknych widoków, że nawet zdjęcia nie są wstanie ich oddać. Wieczory ze wspomnieniami mamy, czasem ze śpiewem harcerskich piosenek, śmiech i czasem poranne zakwasy...:-)
I mam wielką nadzieję, że mama za rok będzie mogła wybrać się jeszcze z nami w inne równie piękne miejsce.

Ps. Zapomniałam dodać, że mieszkaliśmy u przesympatycznej Pani Reni. Warunki świetne, blisko na szlaki, a ceny promocyjne :-)
U RENI SZKALRSKA PORĘBA

wtorek, 17 czerwca 2014

Czerwcowa Piekarnia : norweski chleb Knekkebrod

Do Czerwcowej Piekarni jak zwykle zapraszała Amber. Tym razem wybrała propozycję Marzeny. Bardzo mnie to ucieszyło, bo odwiedzamy się na blogach i korzystałam już z wielu Jej przepisów :-)
Knekkebrød 
Marzena /Zaciszekuchenne/
Składniki:
200 ml otrębów pszennych
200 ml płatków owsianych
200 ml pestek dyni
200 ml pełnoziarnistej mąki żytniej
200 ml ziaren słonecznika
100 ml siemienia lnianego
100 ml ziaren sezamu
2 łyżeczki soli
700 ml wody
Przygotowanie:
Wszystkie składniki wymieszać i odstawić na 10 minut.
Wykładamy blachę papierem i rozsmarowujemy ciasto cieniutko  równą warstwą.
Wstawiamy do nagrzanego piekarnika do 150 stopni z termoobiegiem na 10 minut.
Po 10 minutach wyciągamy i kroimy na prostokąty. Wstawiamy ponownie do piekarnika jeszcze na 30-40 minut.
Wyciągamy i odstawiamy do wystygnięcia – po ostygnięciu stwardnieje.
Najlepiej przechowywać w szklanym lub ceramicznym pojemniku z przepuszczalną pokrywką.
Instrukcję wykonania możecie obejrzeć na przykład tutaj.

Bardzo, bardzo się cieszę, że udało mi się dołączyć do Czerwcowej Piekarni.  Udało się tylko dlatego, że przepis Marzeny był naprawdę prosty i nie potrzeba wiele czasu, aby ten skandynawski chleb upiec :-) Jednak piekłam w pośpiechu: w sobotę o 4.00 wyjeżdżałam z mamą i siostrą na przedłużony weekend w Karkonosze; oprócz Piekarni miałam jeszcze trochę logistyki nie tylko wyjazdowej na głowie. Dlatego wyszło jak wyszło: kromki prezentowały się bardzo fajnie, ale... niestety okazało się, że zamiast dwóch łyżeczek soli dałam ... dwie łyżki. Masakra. Przepis bardzo mi się podoba i będę piekła  często zwłaszcza na wyjazdy :-)

Publikacja jest niestety po czasie, ponieważ dopiero co wróciłam z podróży :-(
Wszystkim wspólnie pieczącym bardzo dziękuję !







czwartek, 12 czerwca 2014

Truskawkowe pierogi u Małgosi i Roberta

Dawno nic nie pisałam o moich spotkaniach z Małgosią i Robertem. Nie znaczy to wcale, że się nie widujemy. Oni odwiedzili mnie dwa razy / i mamy nadzieję na więcej /, ja jestem u nich raz w tygodniu:-) Mało było ostatnio  gotowania, więcej zajmowałam się ukwiecaniem balkonu: jutro jeszcze zamieniamy bratki na pelargonie:-) Ostatnie tygodnie są dużo lepsze dla moich przyjaciół: co dzień przez parę godzin jest u nich Ewa  / świetna babeczka /, która robi praktyki na asystenta rodziny. Dzięki miłej atmosferze, dzięki temu, że nie muszą prosić personelu domu o pomoc, że mają przy sobie oddaną, pełną dobrej energii osobę, wszystko to sprawia, że żyje się im lepiej, a codzienne dolegliwości stają się jakby mniejsze... Niestety czas praktyk Ewy dobiega końca: w poniedziałek jest ostatni dzień.
A w zeszłym tygodniu robiłam dla nich pierogi z truskawkami. Nie podaję przepisu, bo bardzo podobny znajdziecieTUTAJ, tyle, że z dodatkiem sera caprese.


Zdjęcie dostałam mms- m od Roberta wraz z wiadomością, że były pyszne :-)

Ps. Pozdrowienia serdeczne. 

niedziela, 8 czerwca 2014

Gulaszowa zupa z soczewicą w akcji Pudliszki - pomidorowe inspiracje

Dawno już bardzo nie brałam udziału w żadnej kulinarnej akcji... Ostatnio zatęskniliśmy za mocno mięsną zupą z soczwicą. Nieodzownym dodatkiem do niej jest koncentrat pomidorowy Pudliszki.



Przepis jest prosty / porcja dla czterech osób /:


  • 60 dag mięsa gulaszowego / u mnie od szynki /
  • 3/4 szklanki soczewicy / u mnie brązowa/
  • włoszczyzna
  • rozmaryn i tymianek
  • łyżka oleju
  • ząbek czosnku
  • cebulka
  • sól, wędzona papryka, kmin rzymski
  • garść makaronu / u mnie świderki /
  • koncentrat pomidorowy Pudliszki
Mięso myjemy, kroimy na spore kawałki, w moździeżu  ucieramy rozmaryn oraz tymianek, potem czosnek; dodajemy do mięsa razem z olejem , solimy; wkładamy na około 2 godziny do lodóki; po tym czasie obsmażamy mięso na patelni / bez tłuszczu bo już jest w marynacie/ ; w garnku zagotowujemy wodę z włoszczyzną, solimy; dodajemy zaruminione mięso / a na patelni rumienimy cebulkę w kostkę /;
po jakiś 30 minutach wyławiamy włoszczyznę / można zostawić marchewkę / i wsypujemy soczewicę; doprawiamy przyprawami; gotujemy do miękkości mięsa i soczewicy; wówczas wrzucamy garść makaronu i cebulkę; na koniec  dodajemy czubatą łyżkę koncentratu pomiodorowego Pudliszki, który zakwasi nieco zupę i doda jej smaku;



Zupa musi być gęsta i bardzo wyrazista w smaku. Jest znakomita na chłodne, ale też na ciepłe dni. Sycąca i dająca energię na całe popołudnie :-)

Pięknej niedzieli życzę wszystkim zaglądającym !

Przepis dodaję do akcji :

Pudliszki - Pomidorowe inspiracje

wtorek, 3 czerwca 2014

Rodzinny Festyn cd.

W sobotę pogoda była wymarzona na zaplanowane spotkanie: ani za gorąco, ani za chłodno. Po prostu idealnie. Wymyśliłam trzy drużynowe konkursy / jeden właściwie przechwyciłam od przyjaciółki, która tego samego dnia miała u siebie firmową integrację / i podchody. Była wspomniana wcześniej drużynowa sztafeta z przeszkodami, bieg z jajkiem na łyżce i wbijanie gwoździa w pieniek:-) Oprócz tego super atrakcją dla dzieci okazało się malowanie twarzy i puszczanie mydlanych baniek, które później przejęte zostały przez dorosłych i okazały się świetną zabawą:-)




Nawet najmłodsza latorośl zdawała się być szczęśliwa...
Po zabawach i podchodach, rozpaliliśmy ognisko, piekąc przy nim kiełbaski, chlebek, nie zabrakło Polaków rozmów o polityce, ale też i śmiechu było co nie miara i nawet zaproszenia weselne były wręczane:-)
                                  


Goście rozjechali się po zmroku, a my z M. jeszcze siedzieliśmy przy ognisku dzieląc się wrażeniami :-) Na naszą ławeczkę dosiadła się mama, która nie mogła spać / chyba z nadmiaru wrażeń :-) Śmieliśmy się z Leo, małego destruktora, który to gdzie nie przeszedł to coś zbroił: potłukł klosz ogrodowej lampy, sypał piachem na samochód, porwał opakowanie na karty / nie swoje/, a następnego dnia, kiedy to szłam nasypać psu karmy do miski, okazało się, że pełno w niej kamieni :-) Leo Destruktor po prostu, ale zabawny !

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Przekąski na Rodzinny Festyn i nie tylko...

Dużo świąt następuje po sobie: Dzień Mamy, Dziecka, Taty. Postanowiliśmy zebrać wszystko razem i urządzić Dzień Rodziny. W organizacji pomagało wiele osób: każdy właściwie otrzymał jakieś zadanie. Pomagał w aprowizacji, wymyślaniu konkursów, organizowaniu fantów, a potem w dobrej zabawie. Zebrało się 20 osób i 7 dzieci i jeden niemowlaczek:-) Córcia przygotowała świetne przekąski: paszteciki z parówkami oraz nadzieniem szpinakowym i jeszcze małe tortille.




Paszteciki z ciasta francuskiego są bardzo proste:
potrzebujemy gotowe ciasto francuskie, parówki przekrojone na pół, jajko do posmarowania ciasta i tyle;
Natomiast farsz szpinakowy to:
paczka szpinaku ze śmietaną / Lidl /, który rozmrażamy, odparowujemy, dodajemy  pokruszony ser feta, doprawiamy pieprzem;
Farsz nakładamy na kwadraty ciasta, brzegi smarujemy jajkiem i składamy na pół;
Pieczemy, aż się ładnie zarumienią;

Ja zrobiłam tort Marzenie obłąkanego / tym razem z truskawkami /, prawie podwójną porcję, żeby Marcin mój szwagier mógł się wreszcie najeść do syta. Udało się !



Dla dzieci były czekoladowe łyżeczki:




Mój tato profesjonalnie zajął się przygotowaniem konkursu : drużynowa sztafeta :-)




Więcej będzie w następnym wpisie, bo internet ma taki słaby zasięg, że mam już serdecznie dosyć :-(
Pozdrowienia !