środa, 27 lipca 2016

Imieninowa zupa grzybowa z ogniska

Święto mojego imienia minęło mi bardzo, bardzo miło:-) Dzień wolny od pracy. Rano gościłam swoje "miejscowe " koleżanki, bo szczęśliwy traf sprawił, że wszystkie miały akurat drugie zmiany:-) Zjadłyśmy śniadanie w ogrodzie, nie mogąc się przy tym nagadać...
Niespodzianką okazał się też przyjazd pana brukarza, który miał dowieść kamień do ogrodu i tym samym zakończyć tegoroczny etap prac:-) Hurra! Jest już po prostu pięknie!  Zdjęcia opublikuję dopiero kiedy profesjonalnie zrobi je Córcia. A propos Córci to też dobre wiadomości: pierwszy dzień w nowej firmie.
Po śniadaniowych radościach popędziłam z życzeniami do Babuni, której jestem imienniczką. Na najlepszy sernik na zimno. Powrót do domu i... mój M. rozpalił ognisko / w ten upał :-) /, żeby uważyć imieninową zupę grzybową. W zamierzeniu miała być grochówka, ale mamy wysyp maślaków, które usychają z gorąca i trzeba je na bieżąco przerabiać. Moja imieninowa zupa  gotowana była z dodatkiem dziczyzny, ponieważ okazało się, że jeszcze kawałek jeleniny mamy w zamrażarce:-)


Grzybowa: / kociołek 8 litrów

  • około 40- 50 dag maślaków
  • około 30 dag podgrzybków
  • dwie cebule
  • włoszczyzna
  • 25 dag chudego wędzonego boczku
  • 25 dag wędzonych żeberek
  • kawałek żeberek z jelenia
  • 1/2 kg ziemniaków w kostkę
  • 1/3 paczki grubego makaronu
  • woda
  • sól, biały pieprz
  • koperek
  • 2 duże śmietany
Przygotowujemy wywar z żeberek i włoszczyzny;
obrane, opłukane, pokrojone grzyby podsmażamy na wcześniej przysmażonym boczku oraz cebuli / pokrojone w kostkę i piórka /; dodajemy ugotowane i obrane żeberka wraz z wywarem, uzupełniamy wodą; po około 45 minutach dodajemy ziemniaki, a po ich ugotowaniu się do miękkości dokładamy makaron;
zabielamy zahartowaną śmietaną i na koniec dosmaczamy oraz posypujemy posiekanym koperkiem;

Może dzień był trochę gorący na grzybową z ogniska, ale smakowała wybornie.



Na ognisku miały być również pieczone kiełbaski, ale przeszkodziła w tym burza. Zostały zgrillowane :-) Choć też z trudem, dlatego, że deszcz lał się kominem i trudno było rozpalić węgiel. Musieliśmy trzymać patelnię pod kominem:-) Wesoło było bardzo!
Bardzo miło spędziłam imieninowe popołudnie trzeba przyznać.Z rodziną i przyjaciólmi Nie dojechały niestety  dzieci, bo zięć złapał jakiegoś wirusa. Ale grzybowa dla nich została odłożona:-)

Serdecznie pozdrawiam wszystkich zaglądających, a szczególnie stałych czytelników, od których słyszę tyle miłych słów !


środa, 20 lipca 2016

Sernik trzy czekolady u Małgosi i Roberta

Pisałam już o tym nie raz , że  Małgosię i Roberta staram się odwiedzać raz w tygodniu. Teraz w sezonie " spiżarnianym" i kolejnymi pracami w ogrodzie nie zawsze mi się udaje, ale i tak czasem spełniam  ich marzenia kulinarne. Specjalistką surfowania po necie i wyszukiwania przepisów na słodkie :-) jest Małgosia oczywiście. Oboje są fanami serników, stąd pomysł na pieczony sernik trzy czekolady. Przepis zaczerpnęłyśmy STĄD. Moje zdjęcia wyszły kiepsko, ale sernik był fenomenalnie pyszny! Chociaż ja aż taką fanką serników nie jestem:-) 


Przyznam też bez bicia, że piekłam go późno, ponieważ miał chłodzić się kilka godzin.
Kolory mas powinny być też odwrotne: gorzka, mleczna i biała. Prawda jest taka, że czekolady rozpuszczałam w jednym garnku i nie chciało mi się po prostu go myć :-(
Zmieniłam niedawno kuchnię ceramiczną na indukcyjną i na razie jestem w posiadaniu tylko jednego kompletu garnków :-) ! 


W przepisie do każdej masy dodaje się taką samą ilość śmietany kremówki, jednak ja do masy z czekoladą gorzką dodałam 100 ml, a nie 50 ml, bo po prostu masa była zbyt gęsta. 
Sporym kawałkiem został poczęstowany mój M. i czekam kiedy padnie pytanie o kolejną odsłonę tego serniczka:-) 

Minęła już połowa lipca, a w moim ogrodzie gościłam jeden raz tylko Małgosię. Robert coraz gorzej się czuje i nie odważył się na przyjazd do mnie. Spowodowane jest to również, a może przede wszystkim tym o czym już pisałam. Brakiem możliwości  wyboru nie tylko dnia / w weekendy bus obsługujący niepełnosprawnych nie jeździ / , ale również godziny odjazdu i powrotu. I tak moich więźniów DPS- u mogę czasem uradować słodkim smakołykiem tylko... 

Serdeczności !!!

środa, 6 lipca 2016

Młody bób z baraniną w kociołku i lipiec w ogrodzie

Dzisiaj mieliśmy z M wolny od pracy dzień. Spędziliśmy go dość leniwie muszę przyznać:-)  M. uwarzył obiad na ognisku. Składnikiem głównym była baranina. Pomyślałam, że fajnie będzie komponowała się z bobem. Ugotowałam go wcześniej i obrałam ze skórki. M. dodał jeszcze kawałki białej kiełbasy, trochę boczku, cieciorkę, marchewkę i cebulę. W biesiadowaniu przy ognisku przeszkodził nam gwałtowny wiatr i deszcz. Przenieśliśmy się pod dach:-)




Gulasz z baraniną z kociołka:


  • kawałek młodej baraniny  /zamarynowany wcześniej /
  • dwa kawałki białej kiełbaski
  • kawałek boczku wędzonego
  • litr ugotowanego i obranego bobu
  • cieciorka z puszki
  • dwie marchewki / kostka /
  • dwie cebule / talarki /
  • czosnek, rozmaryn, sól, pieprz,kumin
  • około 2 litrów wody
  • posiekana natka pietruszki
W rozgrzanym na ogniu kociołku podsmażamy kawałki boczku, cebulę, kiełbasę, mięso, czosnek i marchewkę; podlewamy po trochu wodą; dodajemy przyprawy;
gotujemy do miękkości  mięsa; ostrożnie solimy, ponieważ mięso jest już słone;
pod koniec dodajemy cieciorkę, a potem bób;

Mój M. bez próbowania posolił i ... trzeba był opić dużo wody. Zaproszeni do ucztowania rodzice stwierdzili, że widać ciągle zakochany:-)

Wspominaliśmy urodziny naszej Córci:-) Dzisiaj Jej 24 urodziny ! A wydaje się, że to tak niedawno...



A teraz prezentuję zdjęcia  ogrodu zrobione przez Córcię:
















Dzień minął o wiele za szybko:-)

poniedziałek, 4 lipca 2016

Wiśnie pod pierzynką z kruszonki


Czerwiec odszedł już do Przeszłości i na dobre zagościł jego brat Lipiec.  Przyniósł ze sobą lekki chłód wieczora i ranka :-) Pozwolił odetchnąć po czerwcowych upałach.
 W warzywniku dojrzewa fasolka, ogórki, zerwane już prawie  porzeczki.
 / Dzięki Mamo kochana !!! / 
Suszymy zioła, owoce wkładamy w słoiki: na konfitury, nalewki, kompoty. Kolejny raz zapełniamy spiżarnie:-)
Bardzo dużo zajęć, a przecież długie wieczory pozwalają cieszyć się wytchnieniem wśród zapachu wiciokrzewu i róż. W ciepłym swetrze, z kocykiem, książką, czasem z lampką wina i ukochaną osobą u boku:-)
 Pełnia szczęścia jest wówczas, jak tych kochanych osób jest więcej: wczoraj całe popołudnie spędzone z dziećmi, rodzicami i moim M. :-) W ogrodzie, przy dobrym jedzeniu oczywiście:-)

Parę dni temu przerabiałam z mamą  około 10 kg wiśni z ogrodu u dzieci. Dzięki temu powstał pyszny deser na niedzielny podwieczorek, który prezentuję:



Wiśnie pod kruszonką:


  • około 1/2 kg wydrylowanych wiśni
  • 2 łyżki cukru / brązowego lub sosnowego /
  • około 100 ml białego wina / u mnie był akurat cydr /
  • śmiało można dodać trochę miodu
  • łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • 1/2 kostki masła
  • szklanka drobnych płatków owsianych / ja zmieliłam krótko w młynku /
  • tyle mąki żytniej ile zabierze masło
  • 3 łyżki cukru, 1/2 opakowania cukru waniliowego, cynamon
Cukier karmelizujemy na gorącej, suchej patelni, ostrożnie wlewamy wino, ewentualnie miód, cały czas mieszamy aż wino wyparuje, dodajemy owoce; po chwili zagęszczamy posypując mąką;
Z masła, cukru , płatków i mąki wyrabiamy kruszonkę; Mąki podsypujemy tyle, aby masa była dość zwarta, ale rozsypywała się w dłoniach; owoce wykładamy na kamionkową płaską formę, rozkładamy kruszonkę; można posypać cynamonem;
Pieczemy w 180 stopniach około 15- 20 minut, do zarumienienia kruszonki;

 Podajemy ciepłe z lodami waniliowymi:-)




SERDECZNIE POZDRAWIAM WSZYSTKICH ZAGLĄDAJĄCYCH, a szczególnie tych, którzy dopominają się o wpisy :-)