wtorek, 29 października 2019

Opieńkowe pierogi z brokułem i ... oczekiwanie

Październik tego roku rozpieszczał nas pogodą. Chłodne ranki, a potem letnie temperatury i ciepłe wieczory. Cudownie po prostu. Od wczoraj czuć już mocno jesień. Ale póki co i tak jest pięknie.       Wciąż trwa wysyp grzybów, dzięki czemu, któregoś dnia zostałam obdarowana przez rodziców małym wiaderkiem opieniek :-) Chciałam zrobić pierogi lecz z niebanalnym farszem. Przypomniało mi się, że przyjaciółka wspominała o opieńkach z brokułami. Poszłam w to:-)    
                                         Przepis:                                                                                                  

  •   jeden duży brokuł  ugotowany na miękko
  •     opieńki ugotowane w osolonej wodzie aldente
  •     5 dużych cebul  zrumienionych na wędzonej   słonińce ( można na maśle)  
 Opieńki mieszamy z cebulką, dodajemy do rozgniecionego widelcem brokuła. Dosmaczamy solą, pieprzem oraz gałką muszkatalowa. Lepimy pierogi :-) Są naprawdę smaczne ! 


 Co roku staramy się spędzić  babski weekend :-) w gronie koleżanek i przyjaciółek. Tym razem wypadło na Nałęczów. Dwa przemiłe dni w pięknej miejscowości i klimatycznym pensjonacie SAMONIÓWKA



   


 Niesamowite oderwanie od rzeczywistości, spacery, gadanie i gadanie... do późnej nocy- świetny reset :-) Zawsze nam ze sobą dobrze, swojsko i wesoło. Nawet codzienne problemy  schodzą na drugi plan. Tegoroczne spotkanie odeszło już do przeszłości:-( Myślimy o następnym😊

Październik to nie tylko cudowna, letnia pogoda, to oszałamiające kolory jesieni, zapachy, poranne mgły- bardzo, bardzo to wszystko piękne. Co z tego , że przypomina o przemijaniu? Taka kolej życia. Październik to też ogniska i spotkania przy nim, kociołek, ziemniaki z ogniska.



A jednak jesień jest też dla mnie tęsknotą. Nie tylko za latem, które odeszło. Przede wszystkim za tym na co ma się wydarzyć. Za narodzinami naszej Wnuczki. Odliczam dni i ...czekamy...







    Pozdrawiam wszystkich zaglądających😊

niedziela, 25 sierpnia 2019

Lato, lato i ...prawie po lecie


Nie wiadomo jak , nie wiadomo kiedy i nie wiadomo po co wakacje, a z nimi lato dobiega końca...
Jakie było ? Pogodowo bardzo dynamiczne, wiadomo : gorąc, susza, burze. I przede wszystkim o wiele, wiele  za krótkie !
Był piękny urlop w Toskanii  siostrą , szwagrem, siostrzeńcem i przyjaciółmi :-)
Naprawdę każda godzina na wagę złota. Morze, słońce , piękne widoki, przyjaciele, wino i smaczne jedzenie. Pełnia szczęścia...To było na początku czerwca.




Na koniec lipca, rocznicowo weekend w Tatrach. Zachwycające góry, dobra pogoda, godziny wspólnej łazęgi:-) Radość z tego, że możemy wspólnie spędzić każdą minutę, dzieląc się zachwytem i zmęczeniem.




W międzyczasie praca w ogrodzie: wiele razy wspólnie z Rodzicami.Torchę spotkań z przyjaciółmi...
W ciągu letnich tygodni pięknie rozwija się w brzuszku swojej Mamy, a naszej Córci Wnusia :-) A my w oczekiwaniu pomagamy porzyszłym Rodzicom w miarę możliwości przygotować ich wspólny dom na Jej przybycie. 

Od nastania lata mamy też małe psiaki- ile radości z ich dorastania, psot oraz przywiązania do nas wiedzą tylko Ci co sami mają zwierzaki:-)





Wiele radości czerpaliśmy z ostatnim tygodniu z obecności siostrzeńca Jędrka, który przyjachał na półkolonie i był pod naszą opieką. To wielka zmiana dla nas :-) Od lat jesteśmy przecież na codzień sami.
Było wiele pięknych , dobrych chwil. A jednak jest mi bardzo smutno, że lato odchodzi...




Mam mocny spadek formy. Chyba poczułam po raz pierwszy, że część życia mam już za sobą. Nigdy nie leżało w moim charakterze zamartwianie się ...Już kiedyś pisałam, że moim mottem są słowa Scarlet O' Hara: " Pomyślę o tym jutro . Teraz nie opuszcza mnie smutna myśl, że sypią mi się Rodzice. Robią się coraz słabsi, nieporadni, schorowani. Ciężko o tym myśleć. Jak będę żyła  kiedyś bez nich ?
Promykiem nadziei, szczęśliwą gwiazdką są myśli o narodzinach naszej Wnuczki Julianki. Jeszcze niecałe trzy miesiące i oby szczęśliwie i zdrowo przyszła na świat. :-)
A przecież świat na którym przyjdzie Jej żyć nie jet wcale przyjazny, chociaż naprawdę piękny...Czy możemy coś zrobić, żeby to zmienić? Przecież nie można powiedzieć, że nic...Możemy zacząć od siebie, starać się być lepszymi, uważniejszymi, hahaha nawet sortowanie śmieci może sprawić ,że poprawimy klimat :-) Przede wszystkim zacznijmy  MYŚLEĆ- przewidujmy  co może się stać, jak zapobiec nieszczęściom. Żeby taka tragedia jak parę dni temu na Giewoncie nie maiła już nigdy miejsca :-( Mówimy, że jednostka w globalnej perspektywie mało może. To nie jest prawda. Uczmy dzieci jak oszczędzać wodę, nie marnować jedzenia, żyć zdrowiej, być, a nie tylko mieć. Że trzeba szanować starszych... Młodzież, że od ich wyborów zależy nasz wspólny los.
Może to górnolotne i trochę infantylne, ale przecież prawdziwe ?

Może wtedy dojrzałe Panie takie jak ja :-) będą miały mniej smutnych myśli i dylematów związanych z przemijaniem...




niedziela, 5 maja 2019

Kilka słów o moim ogrodzie :-)


Wszystko co teraz napiszę zabrzmi banalnie :-) Inaczej się nie da...
A jednak Ci wszyscy co kochają swoje ogrody ( te małe i duże ) zrozumieją mnie dobrze :-)
Wiele rzeczy w moim życiu sprawia mi wielką radość: rodzina, przyjaciele, nawet śmiało mogę powiedzieć, że lubię swoją pracę:-) Chociaż czasem zdarza się, że wymiękam w kontakcie z określoną grupą ludzi... Ale to temat na inny wpis !

Dzisiaj o mojej największej pasji : OGRODZIE.



Miłość  do niego wybucha ze zdwojoną siłą oczywiście każdej wiosny :-)
Pozwala mi przetwać czasem trudne życiowe chwile, spadek nastroju, czy po prostu nudę...
OGRÓD jest moim lekiem na całe zło. Nic dziwnego, że ostatnio są tak modne warszaty ogrodowe, hortiterapia ( czyli po prostu ogrodoterapia ). Jestem bardziej fanką hortiterapii czynnej niż biernej :-) Zdecydowanie wolę pracować. Spacerować lubię rano przed pracą , wtedy zbieram ślimaki :-) Albo wówczas, kiedy mam gości i chyba trochę  zanudzam ich opowiadaniem o moich roślinach ...


Zastanawiałam się dzisiaj (mimo paskudnego zimna działałam w ogrodzie ) jaki kolor przeważa na moim terenie? Chociaż wiosną jest u mnie bardzo dużo niebieskiego, to jednak króluje żółć.


Trzmieliny z żółtymi obrzeżami, drobne bratki, żurawki, tawuły, które szczególnie wiosną mają przepiękny soczysty kolor. Bardzo lubię ich delikatne listki z czerwonymi zakończeniami. Mega żółtym osobnikiem jest kulisty bukszpan, on jest moim słonkiem na wschodniej rabacie :-)


Nie mam swojej ulubionej żółtej lub kwitnącej na żółto rośliny, ale najbardziej zachwyca mnie magnolia. Mam ich pięć , każda jest inna, ale żołta jest mega elegancka, naprawdę królowa. Jej pąki są żółte, ale kiedy rozwiną  się mają kolor takiego jasnego kogla- mogla:-)

Zdjęcia niestety nie oddają koloru natury...
Piękny żółty kolor ma smagliczka pisakowa, świetna roślina, która nie jest wymagająca, u mnie kwitnie sobie na skalniaku. Ciekawą kolorystykę i delikatny pokrój ma wiesiołek - który zachwyca mnie swoją żywotnością. Na pierwszym zdjęciu w prawym dolnym rogu.


Derenie z czerwonymi  łodygami już rozwinęły swoje przebarwione na żółto listki...
Moja kolekcja funkji powiększyła się w tym sezonie o taką sztukę:


Mogłabym tak pisać i  pisać i końca by nie było ... Wiadomo : kocham swój ogród, pracę wnim, lubię w nim odpoczywać razem z gośćmi lub tylko we dwoje. Zachwycam się nim o każdej porze roku, jednak wiosną kiedy widzę jak szybko wszystko rośnie, kiedy wiem , że  rośliny szczególnie  teraz potrzebują  mojej pomocy sprawia, że jestem szczęśliwa :-)


Ogród jest dla mnie ważny jeszcze z jednego, chyba najważniejszego powodu.
Moja Mama, która cierpi na poważną, przewlekłą chorobę, czerpie z niego siły ! Praca w nim daje jej motywację do walki, sprawia, że wciąż pragnie żyć. I robi to :-)
To jest wspaniałe.


Powoli, powolutku rozwija się ciepłe uczucie do  ogrodu także w moim M.
Prace porządkowe, koszenie, ale lubi też w nim posiedzieć, pomyśleć, poodpoczywać;-)