Wczoraj spędziłam pięknie dzień : najpierw tworzyłam tort urodzinowy dla przyjaciółki Goszy, potem przemiło spędziłam czas pomagając w przygotowaniach do imprezy i oczywiście w samej imprezie :- ) Nasze babskie spotkania są dla nas bardzo ważne, celebrujemy je i przechowujemy w pamięci... Nie zawsze jest tak, że możemy spotkać się wszystkie. I wczoraj niestety było nas sporo mniej... Liczę, że niedługo nadrobimy zaległości !
Tort mojito pierwszy raz stworzyłam rok temu na swoje imieniny. Ma orzeźwiający miętowo - limonkowy smak i jest świetnym tortem na lato. Pomyślałam, że ani Jubilatka, ani reszta dziewczyn jeszcze takiego nie próbowały :-) I tak powstał...
Posiłkowałam się przepisem STĄD, jednak z pewnymi zmianami. Biszkopt zawsze piekę z przepisu MAMY. Do przełożenia użyłam dżemu agrestowego własnej roboty. Zamiast kupnego likieru miętowego dodałam do ponczu "własnorobną "nalewkę miętową.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że obok tortu truskawkowego to najlepszy letni tort biszkoptowy :-)
Piękny chociaż deszczowy, wczorajszy dzień pozostał już tylko wspomnieniem... podobnie jak nasz ( mój i mojego M. ) najdłuższy, bo trzytygodniowy urlop !
Spędziliśmy go w Beskidzie Niskim w urokliwym, spkojnym uzdrowisku Wysowa Zdrój.
Było tam wszystko co sprawia, że cudownie się wypoczywa: klimat, pogoda, dobre zabiegi, smaczne jedzenie, przepiękne okoliczności przyrody, serdeczni ludzie i ... spokój.
Trzy tygodnie marszerowania po górach, zwiedzania przepięknych cerkwi wpisanach na listę UNESCO, poznawanie historii.
To były piękne dni... Odkrywałam własną utraconą w 1947 roku przez akcję "Wisła " tożsamość. Moja Babcia była łemkinią i pochodziła z tamtych stron. Dotykałam historii, współodczuwałam ból i cierpienie spowodowane nie tylko wysiedleniami, ale fałszywymi oskarżeniami. A najważniejsze dla mnie jest to, że był ze mną i przy mnie mój M. Razem przeszliśmy łemkowskim szlakiem...
Takich wsi opustoszałych, wymarłych jest w Beskim Niskim między Krynicą, a Grybowem wiele. Piękne jest to, że mówi się o tragedii łemków coraz więcej, że powstał oznakowany, pięknie opowiedziany łemkowski szlak, że w jakiś sposób odnawia się łemkowska kultura. Chociażby przez łemkowską WATRĘ , poprzez oznaczanie nazw miejscowości w dwóch językach: polskim i w cyrylicy.
Będę tęsknić do tych połonin, bukowych lasów, do widoku cerkiewnych cebulek wyłaniających się wśród drzew, do cicho szemrzących potoków...
Będę tęsknić do wieczorów kiedy z mapą planowaliśmy kolejną wyprawę, do porannej kawy parzonej przez miłe Panie ze stołówki, a wypijanej na tarasie jadalni z widkokiem na kwitnące lipy...
Już tęsknię... Ale też wspominam parę dni podczas których byli z nami Sister i Szwagier i razem szukaliśmy spichlerza w Polanach, który pozostał na gospodarstwie w którym urodziła się Babcia. I ostatnie dni, kiedy odwiedzili nas Dorka z Robkiem, a my mimo deszczowej pogody przeciągneliśmy ich kilkunastokilometrowym szlakiem! Wierzę też, że tam wrócimy. Mam nadzieję, że na przyszłoroczną Watrę.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich zaglądających !
No nareszcie! Witamy!
OdpowiedzUsuńTort wygląda przepysznie ! a urlopu to Ci zwyczajnie zazdroszczę. 3 tygodnie, to niemożliwe w mojej pracy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z naładowanymi bateriami będziemy Cię tutaj częściej widywać.
Pozdrawiam. Ola.
Tort imponujący, a jego smak mnie intryguje. Jeszcze takiego nie robiłam.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię wyprawy śladami rodzinnej historii.
Serdecznie pozdrawiam:)
Tort prezentuje się cudownie. Piękne wspomnienia są bezcenne a zawsze można wrócić na przetarte szlaki :-). Pozdrawiam i zapraszam do mnie :-).
OdpowiedzUsuńW Beskidzie Niskim jeszcze nie byłam, ale widoki piękne! Bardzo jestem ciekawa smaku tego pięknego tortu!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko!