W zeszłą sobotę świętowaliśmy hucznie okrągłe urodziny mojego M.
Przygotowań było sporo, najwięcej czasu zajęło nam organizowanie prosięcia:-)
Mój M. chlapnął przed przyjaciółmi, że będzie pieczone prosie:-) Po długich poszukiwaniach ( najpierw znaleźliśmy kogoś kto mógłby owo przygotować, ale nie miał gdzie upiec; jak już udało się znaleźć piekarnik - to gość od przygotowania musiał wyjechać:-) W końcu podaliśmy prosię na słodko:
Na pomysł wpadł M. , a zrealizowałyśmy go z Córcią. Biszkopt z 12 jajek upiekłyśmy w żaroodpornej misce, ryjek to biszkoptowa babeczka, a raciczki to połówki smażonych akurat pączków:-) Wypełnienie to krem : bita śmietana - galaretka oraz zblendowane, mrożone wiśnie.
Cała uroczystość odbyła się w naszym ogrodzie, przy ognisku. Tradycyjnie była grochówka z ogniska ( gotowana przez M.) , bigos, pierogi, smalec i jeszcze parę innych rzeczy:-)
Na ognisko M. ściągnął przyczepkę drzewa:-)
Pogoda oraz goście dopisali, była część artystyczna ( przygotowana przez Córcię ), kulig dla najmłodszych, śpiewy i tańce. Wesoło jak zawsze ! Jubilat dostał wymarzony rower i akcesoria do niego.
Goście dedykowali dla Jubilata piosenki, do których była przeczytana życzeniowa dedykacja. Jeden z wieloletnich Przyjaciół wyrecytował przygotowany przez siebie wspomnieniowy poemat ! Nie da się ukryć : M. wzruszył się naprawdę !
Kolejna, tym razem już półwieczna :-) impreza przeszła do historii...
Ps. W ciągu całego dnia przygotowań, a potem urodzinowego spotkania, mój M. przeszedł 19 km 800 metrów !!!