niedziela, 26 czerwca 2016

Pasty na śniadanie w męskim wykonaniu

Bardzo, bardzo lubię takie niedziele jak dzisiejsza: mój M. ma wolną niedzielę i spędzamy ją razem. Zresztą nawet jeśli M. pracuje to niedziela jest jedynym dniem w tygodniu, kiedy wspólnie jemy śniadanie. Zawsze On je przygotowuje. Podaje do stołu o 7.55, kiedy to zaczyna się Maja w ogrodzie:-) Zanim opowiem więcej, wklejam zdjęcie z zeszłego tygodnia.


Pasty dwie mojego M:

Pierwsza

  • puszka makreli w pomidorach
  • kilka suszonych pomidorów
  • młoda cebulka
  • ok. łyżki gęstego jogurtu naturalnego
  • pieprz do smaku
makrelę blendujemy na gładko, dodajemy posiekaną cebulkę, pokrojone drobno suszone pomidory; doprawiamy

Druga:

  • puszka szprotek w oleju / albo inna rybka /
  • dwa jajka na twardo
  • cebulka
  • szczypiorek
  • łyżeczka mojonezu, łyżeczka jogurtu
  • sól, pieprz 
jajka siekamy drobno, podobnie cebulkę i szczypiorek, rybę rozgniatamy na drobno, dodajemy pozostałe składniki, a potem sos majonezowo- jogurtowy i doprawiamy do smaku;

Pastą smarujemy świeżo upieczony domowy chlebek...:-)


To było w zeszłą niedzielę:-) Dzisiaj nie mniej smacznie, choć mniej pracowicie:
oscypek z patelni z tostami,parówki / oczywiście dobrej jakości:-)/, pomidory z cebulą i własne małosolne:-) Pomimo upalnego już poranka smakowało super


Po śniadaniu leniwe przedpołudnie w basenie, na leżaku i znowu w basenie... Potem dołączyli do nas znajomi i dzieci. Na obiad był fastfood od Turka. W tak upalny dzień nikomu nie chciało się gotować. A fastfood od czasu do czasu jeszcze nikomu  / chyba:-) / nie zaszkodził. Nie było juz powrotu do basenu, bo rozpętała się zapowiadana burza. Na szczęście nie było, aż tak jak zapowiadały alerty pogodowe, ale lało mocno. Mojemu ogrodowi bardzo, bardzo  potrzeba było wody z nieba, więc cieszę się z tej zmiany !

Muszę jeszcze wspomnieć o wczorajszych ogromnych meczowych emocjach ! 
Świetnie kibicowaliśmy na urodzinach siostrzeńca i pewnie dzięki temu naszym się udało:-)

Pozdrawiam serdecznie !!!



poniedziałek, 13 czerwca 2016

Piknikowe gofry i fotorelacja z kolejnego spotkania rodzinnego

Zaglądającym tu wiadomo, że goście w moim ogrodzie  zawsze są mile widziani, a dwa razy w roku organizujemy duże rodzinne spotkania przy ognisku i grillu. Czerwcowe Święto rodziny oraz wrześniowe Święto Ziemniaka. Wczoraj wspólnie cieszyliśmy się piękną pogodą, chociaż prognozy straszyły ochłodzeniem i deszczem. Mój M. kupił basen i bardzo martwił się tymi prognozami:-( Nawet  nie proponowaliśmy dzieciom zabrania kostiumów:-) Pogoda zaskoczyła pozytywnie, a dzieciakom brak strojów nie przeszkodził:-)


Po grochówce z kotła, rosole / z garnka:-) /, kiełbaskach wszelkiego kalibru, indyku, kaszance, sałatkach oraz lodach, przyszedł czas na gofry. Mówię Wam : PYCHA!

Przepis:

  • 2 szklanki mąki
  • 1 szkl. mleka
  • 3 jaja
  • 1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 oleju / lub 1/3 rozpuszczonej kostki masła /
  • 2 łyżki cukru pudru
Odzielamy białka od żółtek, białka ubijamy na sztywno; dodajemy cukier, żółtka, po trochu mąkę oraz mleko / w temperaturze pokojowej /; na koniec tluszcz; dobrze miksujemy do uzyskania gładkiej, puszystej masy; Moje zdanie jest takie: ilość składników jest przykładowa; czasem trzeba dodać więcej mąki, albo cukru; po prostu trochę na "oko".
To co na wierzchu to już tylko nasza wyobraźnia albo wskazówki domowników;

Te smażyła siostra. Były super, chętnych nie brakowało, ale ciasta tak:-(




Żeby nie było, że tylko jedliśmy:-) Były konkursy, zabawa w podchody, mecz na Orliku. Niestety skończył się kontuzją :-( Jeden tata skręcił kostkę:-( 






Stoisko gofrowe zaczyna pracę:-)


Każdy z uczestników miał własny wkład w imprezę, każdy coś przygotował, wujek przywiózł przyczepką nawet drzewo na ognisko:-);
każdy znajdował coś dla siebie:-) Ja widać gościł u nas nawet Tygrysek...
Podziękowania odjeżdżających za zorganizowanie spotkania były szczególnie miłe!

Kolejny Piknik Rodzinny przeszedł do historii. Szkoda tylko, że nie było z nami mojej Magdy z Maćkiem i Mamy.Dzieci były w Gdańsku,a  Mama leczy zwichnętą kostkę:-( Fatalny uraz, szczególnie w taką pogodę...

TAK BYŁO  dwa lata temu. Przy okazji przeglądania wpisów okazało się, że nie ma fotorelacji z zeszłorocznego Festynu Rodzinnego... Szkoda.

Pozdrawiam wszystkich zaglądających!!!


wtorek, 7 czerwca 2016

Młody szpinak w roli głównej, czyli sałatka na drugie śniadanie i rzecz o książkach

Nie będzie to nic nowego, ani tym bardziej odkrywczego, że Maj już dawno nas opuścił... Zabrał ze sobą zapach konwalii, piękne kwiaty bzu, ususzył wiechcie akacji...
Nie będę po nim płakać, bo brat Maja, Czerwiec jest równie zachwycający:-) Zaczarował piwonie, w słońcu mienią się kwiatostany perukowca, pachną lewkonie, kwitnie krzew Mojżesza. Można by wyliczać bez końca:-) Cały mój ogród przysypany jest uschniętymi akacjowymi płatkami i nie wygląda to dobrze:-( Pogodziłam się z tym już dawno temu : leśny ogród to ciągłe zmiany, nie da się nad nim zapanować:-)

Wczoraj zebrałam z grządki młode liście szpinaku z myślą o sałatce do pracy dla mnie i mojego M. Zwykle wstajemy oboje skoro świt:-) Dzisiaj było inaczej. Nie słyszałam kiedy M. wyruszył na poranną 10 km przebieżkę:-) Obudził mnie dopiero dźwięk domofonu o 7.10. Sałatkę udało się jednak / w biegu / przygotować:-) Swoją własną porcję dopieściłam nieco dodając moje ukochane truskawki.



Przepis: / porcja na cztery osoby /

  • młode liście szpinaku / objętość małej sałaty /
  • 3 jajka
  • 1/2 paczki szynki szwarcwaldzkiej
  • 1 pomidor
  • 2-3 suszone pomidory
  • młoda cebulka
  • pestki dyni lub słonecznika
  • świeży koperek
  • może być kawałek sera o mocnym smaku
  • kilka dojrzałych truskawek 
  • sos: łyżka majonezu, łyżka keczupu, 2 łyżki jogurtu greckiego
  • u mnie jeszcze ocet balsamiczny cytrusowy
Opłukane liście szpinaku suszymy, odrywamy długie ogonki, ugotowane na twardo jaja kroimy w kostkę, cebulę w piórka, w kostkę również pomidory; szynkę tnę nożyczkami w cienkie paski, ser również w kostkę, siekamy koperek; wszystko delikatnie mieszamy; polewamy sosem i dekorujemy truskawkami oraz octem;



Sałatka przygotowana została na drugie śniadanie, na pierwsze zjadłam kanapki z białym serem, majowym miodem oraz... truskawkami oczywiście:-)



Dawno nie było nic o książkach, dlatego podzielę się tym co teraz czytam. Skończyłam Nagrody  Ericha Segala. Tego autora znałam tylko / z czasów młodości / słynne Love Story / zresztą kupiłam ją z sentymentu /. Nagrody to powieść wielowątkowa, której tematem jest świat naukowców, odkryć w dziedzinie fizyki i medycyny, walka o Nobla, o własne życie, o miłość. Świetnie napisana, w przystępnym językiem tłumaczy zawiłości naukowe. Wielka w tym zasługa tłumacza:-)
Survival czytam na wyrywki dla poprawy humoru, bo to świetnie opracowany podręcznik współczesnych dobrych manier:-) 
Maję Popielarską mam zawsze pod ręką, bo to nie tylko poradnik, ale też i notes. Zaglądam tam, żeby wiedzieć, kiedy i jaki robiłam np. oprysk roślin.
Wniebowziętych Łuczaka jeszcze nie zaczęłam, ale zrobię to na pewno, bo to rzecz o duecie Maklakiewicz i Himilsbach: detektorach obłudy i kołtuństwa: jak określił ich reżyser Kondratiuk. Na każde czasy, a na dzisiejsze szczególnie...

Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich zaglądających!