wtorek, 28 listopada 2017

Tort poprzecznie zakręcony druga odsłona i trochę gadania:-)


Nie wiem dlaczego, ale coraz trudniej mi ogarniać bloga... Istnieje on nie  tylko dlatego, żebym mogła kolekcjonować  swoje przepisy, nie  tylko po to, żeby inni je oglądali, czy mogli z nich korzystać. Piszę go przede wszystkim po to, żeby zbierać wspomnienia dobrych chwil. Kiedy wpis zostaje opublikowany, te chwile są juz przeszłością, wspomnieniem, ale właśnie przez to są takie ważne. Blog jest publiczny, dlatego wspomnienia nie mogą być bardzo osobiste, są raczej przyczynkiem, przypomnieniem ważnych chwil. Żałuję, że nie jestem wstanie zmobilizować się, aby regularnie publikować wpisy. Może kiedyś to się jeszcze  zmieni. Na razie jest jak jest:-)

Ostatnio piekłam po raz kolejny tort porzecznie zakręcony. Tym razem na 40 urodziny Szwagra. Wyszedł tak :





Przepis na biszkopty znalazłam TUTAJ, kiedyś już robiłam go nawet dwukrotnie, a był TAKI.
Tort Szawagra przełożyłam trzeba kremami. Wiśniowym, waniliowym oraz mocno czekoladowym. Wszystkie na bazie jajek i masła.

Krem:

2jaja
4 łyżki cukru
1 kostka masła - trzy skaładniki na jedną porcję kremu np. waniliowego
do kremu wiśniowego :wiśnie z nalewki plus łyżka wiśniówki
do waniliowego : 1/2 łyżeczki esencji waniliowej i łyżka wódki
do czekoladowego : gorzka czekolada

Jaja ucieramy na parze z cukrem, kiedy podwoją objętość studzimy, masło ( temperatura pokojowa) rozkręcamy na puch i stopniowo dodajemy kogel- mogel, potem delikatnie owoce, i alkohol; 
Przygotowując krem czekoladowy, czekoladę dodajemy do ciepłego kogla- mogla i ubijamy do rozpuszczenia; 

Urodzinowe menu przygotowane przez Siostrę na 40 stkę Szwagra było mega wykwintne i przesmaczne. Mam zdjęcia tylko dania głównego i deseru... Dzisiaj je zaprezentuję, a nastepnym razem uzupełnię o przepisy, bo przyznać muszę, że ciągle ich nie mam...




Ogród wciąż przygotowujemy do zimy. Wieczne grabienie, które chyba nigdy się nie skończy... Dobrze, że chociaż czasem można odpocząć przy ognisku i kiełbasce:-)
Niespotykane jest to, że jeszcze wciąż kwitną róże, lwie paszcze, czy rudbiekie. Nawet stokrotki !





Jeszcze parę dni, zacznie się grudzień i wszystkich porwie  świąteczna gorączka...
Już  dziś na blogach, instagramach, FB można zobaczyć pierniczkowania:-) Ja też ustalam już datę piernikowego spotkania - dużo nas jest i każdemu musi pasować :-).

Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających !

niedziela, 5 listopada 2017

Już listopad listek opadł...


Przypomniał mi się wierszyk z dzieciństwa, którego uczyła mnie babcia:-)

Już listopad listek opadł z jabłoni i gruszy,
tylko patrzec jak nam śnieżek cały świat przypruszy...

Śniegu jeszcze nie ma póki co, ale liści w naszym ogrodzie cała masa...
Grabimy, wywozimy, znowu grabimy...  A w międzyczasie byłam z przyjaciółkami w poprzedni weekend w Poznaniu :-) Do wyjazdu zachęciła nas wystawa "Frida Kahlo i Diego Riviera. Polski kontekst." Dzięki niej zebrałyśmy się do kupy :-) i udało nam się pięknie, wesoło i ... kulturalnie :-) spędzić trochę czasu RAZEM.



Na zdjęciu z Fridą nie ma nas wszystkich - niektóre Laleczki wciąż ogladały wystawę. Było nas dziesięć i pierwszego dnia wspólnie oddawałyśmy się zająciom kulturalno - kulinarnym. Drugiego podzieliłyśmy się na grupy: jedna ( siedmioosobowa ) pojechała oglądać wystawę  Body Words, a druga ( trzyosobowa) udała się do Muzeum Rogala na warsztaty.Chociaż pogoda nam nie dopisała, to humory jak najbardziej ! Musimy częściej organizować takie wypady:-)

Za nami już Wszystkich Świętych,  odwiedzaliśmy nekropolie, ale też małe cmentarze i leśnie mogiły. 1 listopada tradycjnie gościliśmy bliskich na obiedzie. Jak zawsze daniem głównym był udziec barani w sosie i kapusta z grochem. Baraninę przygotowujemy my, ale kapustę siostra M. I jest to najlepsza kapusta z grochem jaką jadłam !






Na zdjęciu, które robił M. - marna reszta:-(

Wolny czas staramy się spędzać w miarę możliwości na powietrzu - czasem udaje się nam spacerować po lesie, czasem zachwycamy się jesienią w ogrodzie przyjaciół.



Zdarza się, że ogarnia nas jesienna chandra, lekarstwem na nią jest poranny trenig, a ja  czasami wieczorem po prostu  idę wcześniej spać. Trzeba to jakoś przeczekać... Jeszcze parę dni i przyzwyczaimy  się ( chyba) do zmiany czasu :-)


Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających !