Pokazywanie postów oznaczonych etykietą u Małgosi i Roberta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą u Małgosi i Roberta. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 4 czerwca 2017

U Małgosi i Roberta, czyli 50- tki moich Falów:-) i druga wycieczka...


Wpisów pt. U Małgosi i Roberta ostatnio nie ma, a to dlatego, że ciągle zaniedbuję swojego bloga:-( Oczywiście odwiedzam ich systematycznie, a nasza przyjaźń rozwija się i kwitnie. Tak się złożyło, że oboje obchodzą urodziny w jednym miesiącu- który jest najpiękniejszy w roku:-) Robert ma też w maju imieniny. I do tego oboje obchodzili okrągłą 50 tą rocznicę urodzin. Chcieliśmy uczcić je jakoś wyjątkowo i postanowiliśmy zabrać moich Falków z DPS-u, żeby poczuli się jak zdrowi ludzie ( czytaj wolni); O trudnościach napiszę w drugiej części, teraz zapraszam na piękne zdjęcia autorstwa mojej Córci; Zorganizowaliśmy spotkanie urodzinowe w restauracji w centrum naszego miasta. Jechaliśmy autobusem, a droga potem prowadziła przez miejski Park Kościuszki;









Jubilaci zaprosili kilkoro gośći (  nie publikuję wspólnego zdjęcia, bo nie pytałam o zgodę ). Miła atmosfera, fajny klimat restauracji, super obsługa, no i oczywiście mój własny PYSZNY tort :-) tiramisu ! A tak naprawdę dla mnie najważniejsze było to, że mimo tego, iż nie obyło się bez nerwowych sytuacji, zanim udało nam się wyjść z DPS-u to Jubilaci  oraz goście byli naprawdę zadowoleni. 
Dzisiaj poszliśmy za ciosem i wybraliśmy się znowu autobusem - tym razem na lody, potem do Parku, gdzie odbywał się Piknik Zdrowia - posiedzieliśmy w kawiarni, odwiedziliśmy Katedrę i odwiozłam Falów do domu - gdzie będą uwięzieni do następnej wyprawy:-(





Dzisiejszy dzień należał do naprawdę bardzo udanych i jestem mega szczęśliwa, że mogliśmy trochę  czasu spędzić razem - nie w czterech ścianach DPS-u. Muszę jednak znowu napisać o tym jakim koszmarem jest przemieszczanie się po mieście na wózkach inwalidzkich!!! Owszem są autobusy niskopodłogowe, z opuszczaną klapą, ale, żeby dotrzeć na przystanek... trzeba jechać ulicą, bo krawężniki nie pozwalają wjechać na chodnik. Zresztą ! Przy DPS -sie chodniki są wciąż w opłakanym stanie.
W samym centrum miasta, przy Katedrze na całej długości ulicy jest tylko jedno przejście, po którym spokojnie przejadą wózki. Kolejna przeszkoda to wejścia do kawiarni.Tak naprawdę to ich nie ma...O ile Gosia może zejść z wózka i przejść z pomocą na pieszo, to Robert nie ma takiej możliwości ! I zaczynają się schody:-( Dzisiaj znieśliśmy stolik i krzesła z podestu z przed kawiarni na ziemię - inaczej nie moglibyśmy usiąść. Naprawdę cieszę się ogromnie, że mimo tylu przeszkód spędziliśmy kilka godzin " na mieście":-)



Ps. Bardzo , bardzo jestem wdzięczna mojemu M., który chętnie bierze udział w naszych  wyprawach i stara się pomagać na ile może :-)

POZDRAWIAM SERDECZNIE WSZYSTKICH ZAGLĄDAJĄCYCH !

czwartek, 18 lutego 2016

Deser czekoladowy z galaretką u Małgosi i Roberta

Jak pisałam juz wiele razy odwiedzam Małgosię i Robka od dwóch ponad lat raz w tygodniu. Policzyłam z pomocą mojego M, że na pewno już 100 pękła:-)Sądzę, że można powiedzieć iż znamy się już dobrze? Nie zawsze mogę poświęcić im tyle czasu ile bym chciała,  z każdego spotkania wychodzę bogatsza o nowe doświadczenia, czasem zła z bezsilności na niesprawiedliwość losu, ale zawsze przepełniona dobrymi emocjami. Wiem, że nawet ludzie ciężko chorzy i cierpiący mogą kochać, być kochanymi i sprawiać, że życie ludzi wokoło staje się lepsze. Bardzo się cieszę, że ich mam:-)
Deser który przedstawię był zdaje się ostatnim przed Wielkim Postem, który zjadła Gosia. Postanowiła przez 40 dni nie jeść słodyczy. Bohaterka ! Zważywszy, że tak je lubi. Robert kusi Małgochę cały czas, ale ona nie ulega:-)


DESER CZEKOLADOWY:

  • 10dag gorzkiej czekolady dobrej jakości
  • 3 jaja, 2 łyżki cukru pudru
  • galaretka rozpuszczona w 1 szklance wody; 
  • dowolne owoce do przybrania
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej / lekko studzimy/ , żółtka ucieramy z pudrem na puch; dodajemy do czekolady; białka ubijamy na szywno i delikatnie mieszamy z musem czekoladowym; stężoną galaretkę kroimy w kostkę; w salaterkach układamy galaretkę, na to mus czekoladowy; deser powinien zostać w lodówce około 2 godzin; przed podaniem dekorujemy owocami;

Smacznego.



Ja przygotowałam mus, a ponieważ galaretka musiała stężeć nie udało mi się dokończyć deseru. Zrobiła to moja Córcia drugiego dnia, podała oraz sfotografowała / pod czujnym okiem Gosi :-) /, a zdjęcia wysłała mnie. Zeszło mi z tym wspisem oj zeszło ...

Ciekawe co uda mi się przygotować im jutro?

Serdecznie pozdrawiam wszystkich zaglądających !



środa, 30 września 2015

Omlet na śniadanie u Małgosi i Roberta

Ostatnio najczęściej odwiedzam Gosię i Robka rano, przed pracą. Jeśli jestem dość wcześnie / o 8.00 / to jemy wspólnie śniadanie, czasem zdążam tylko przygotować kawę i coś do niej. Bardzo staram się odwiedzać Ich co tydzień i na ogół to się udaje:-) W DPS- sie śniadanie jest przywożone o 8.30. Zwykle jest do wyboru : biały ser lub jajka na twardo. Oczywiście kawałek wędliny do tego, biała gryzka, margaryna. Mleko, albo kawa, czasem kakao, ale takie rozpuszczalne:-( Jak Gosia wybiera biały ser to robię z niego leniwe, albo placuszki z jabłkami, gdy wybiera jajka to przygotowuję pastę na kolację. Czasem szykuję jajka na miękko / takie od wiejskiej kury / , robię prawdziwe kakao, do tego chrupiące żytnie bułeczki. A ostatnio był omlet:


Omlet z  6 jaj / na średnią patelnię /

  • 6 jaj
  • sól, pieprz
  • 4 duże plastry dobrej szynki
  • 1 średnia cebula
  • duży pomidor obrany ze skóry
  • masło do smażenia
  • keczup
Jaja wbijamy do miski, mieszamy widelcem na gładką masę, solimy odrobinę i pieprzymy; obraną cebulę kroimy w piórka i dusimy do zrumienienia; przekładamy do miseczki; kroimy szynkę w kostkę; obrane pomidory również; na rozgrzanej patelni rozpuszczamy masło po czym wylewamy dobrze 'wybitą' masę jajeczną; kiedy masa lekko się zetnie wkładamy delikatnie szynkę i pomidory; patelnie przykrywamy pokrywką i zmniejszamy temperaturę; czekamy aż omlet ładnie się zetnie i delikatnie zsuwamy z patelni; 

SMACZNEGO !

Śniadanie mega syte było:-) Po nim kawa była  już tylko z dodatkiem domowych lodów:-)

Pozdrawiam wszystkich zaglądających !


wtorek, 23 czerwca 2015

Deser czekoladowo- truskawkowy na Dzień Taty

Tydzień temu Małgosia zaproponowała deser na bazie rozpuszczonej czekolady...
Przecudowna bomba kaloryczna:-) Bardzo, bardzo żałuję, że nie zdążyłam jej spróbować...Wiem, że deser ów nie tylko wyglądał pięknie, ale smakował jak przysłowione' niebo w gębie'. Jak znalazł na dzisiejsze Święto Taty !


Przepis: 3 duże lub 6 małych porcji


  • 20 dag czekolady gorzkiej / u nas1/2 specjalnej do rozpuszczenia /
  • 3 jaja
  • ok.1/2 kg truskawek
  • cukier waniliowy
  • listki mięty do ozdoby
Czekoladę rozpuszczamy / jeśli jest zwykła gorzka to z odrobiną mleka /, po lekkim ostudzeniu dodajemy żółtka i ucieramy na puszystą masę; białka ubijamy na sztywno ze szczyptą soli, dodajemy łyżeczkę cukru waniliowego; część truskawek  kroimy na cząstki, z reszty robimy mus : słodząc go odrobinę albo miodem, albo cukrem waniliowym; 
Na dno salaterek układamy cząstki truskawek, na to mus czekoladowy, mus truskawkowy / ja robiąc dżem zdjęłam pianę z wierzchu garnka i to był nasz mus /;
dekorujemy truskawką i miętą; Schładzamy w lodówce około 2 godzin !



Dzień Ojca : zwykle to Dzień Mamy obchodzimy uroczyście: akademie w przedszkolu i szkole, kwiaty dla kochanych Mam. Nic nie jest w stanie umniejszyć Jej roli w naszym życiu, prawda? Ale bez Taty świat dziecka byłby  o wiele uboższy...
Moi Rodzice są moimi Przyjaciółmi. Jednak nie zawsze tak było: jako nastolatka darłam z mamą koty :-) I to ostro. A Tata? On w dzieciństwie opowiadał bajki, wymyślał historie o Bolku i Lolku, Ani  i później jeszcze Gosi / kiedy moja siostra była na tyle duża by ich słuchać/, to do Niego poszłam , aby przekonał Mamę, że jestem już dość duża, żeby pójść na sylwestrową prywatkę:-) A potem kiedy chciałam wyjechać sama na wakacje. Zawsze  byłam Kochaną Córeczką.


Bardzo chcę nią być jeszcze długo, długo ! Dziś składam mojemu Tacie życzenia zdrowia, bo najbardziej go potrzebuje. Miłość żony, dzieci , wnuków, a nawet zięciów:-) już ma :-) Mój Tata jest niestety w szpitalu, ale mam Wielką Nadzieję, że niedługo z niego wyjdzie i będziemy świętować z tej okazji.

Najlepsze życzenia dla wszystkich Ojców !

poniedziałek, 18 maja 2015

Menu urodzinowo - imieninowe

W zeszłym tygodniu Robert jednego dnia obchodził urodziny, a kolejnego imieniny. Jest trochę poszkodowany :  świętuje dwa w jednym :-)
Gosia proponowała tort truskawkowy TUTAJ, ale przekonałam ją do lekkiego torciku 'trzysmaki', którego jeszcze nie jedli. Przepis znalazłam i wypróbowałam rok temu na swoje urodziny  TUTAJ. Smak  cynamonowy zamieniłam na cappucino. Zmniejszyłam o 100 ml ilość śmietanki dodając 100 ml likieru kawowego plus płaską łyżkę kawy rozpuszczalnej. Ponieważ warstwa tofii jest nieco słodka, a cappucino trochę może mdła, dlatego  warstwę czekoladową zrobiłam mocno wytrawną. Zamiast czekolady mlecznej /  jak w przepisie / dałam gorzką. Z mlecznej zrobiłam polewę:-)



Na przystawkę przygotowałam zapiekankę z zielonymi szparagami. Małgosia i Robert szparagi mieli próbować po raz pierwszy, dlatego wybrałam taki przepis, który zachęci szczególnie Roberta:-) Nie szczególnie przepada za zielonym :-( 


Zdjęcie nieszczególnie oddaje świetny smak zapiekanki :-(

Przepis:


  • zielone szparagi /
  • paczka ciasta fracuskiego
  • 1/2 małej śmietany
  • 2 jajka
  • ser błękitny lazur lub inny ostry 
  • kilka szalotek lub inna cebula
  • opakowanie bekonu 
  • sól, pieprz do smaku

Szparagi wkładamy do osolonego wrzątku z sokiem z 1/2 cytryny / najlepiej gotować w wysokim naczyniu / i gotujemy około 4 minuty; Odcedzamy;

Blachę piekarnikową wykładamy papierem do pieczenia, układamy delikatnie rozwałkowane ciasto; smarujemy cieniutko śmietaną rozmieszaną z jajkami, solą i pieprzem; układamy pokrojone na mniejsze kawałki szparagi; plastry bekonu; krążki cebuli; posypujemy rozdrbnionym serem; polewamy resztą sosu jajeczno -śmietanowego; Wstawiamy do rozgrzanego / 180 / stopni piekarnika na około 15- 20 minut. Ciasto lekko się zarumieni, a sos zetnie;



Wychodząc z urodzin Roberta wstawiłam jeszcze do piekarnika kruszonkę z rabarbarem: żeby było coś na imieniny :-) Przepis porwałam od Bistro Mamy w zeszłym roku. Sprawdza się ze wszystkimi owocami sezonowymi:-) 

CRUMBLE Z RABARBAREM

Oczywiście dodałam trochę od siebie: otręby owsiane, część białej mąki zastąpiłam razową. Całość kruszonki posypałam mocno cynamonem;

Tej kruszonki nie próbowałam, ale słyszłam, że była bardzo dobra :-)

Serdecznie pozdrawiam wszystkich zaglądających !!!

czwartek, 19 marca 2015

Babka czekoladowa oraz słów parę o ... Kopciuszku

W poniedziałek na' co tygodniowym 'spotkaniu u Małgosi i Roberta po raz kolejny przygotowałam naleśniki do kawy, a na obiad zrobiłam Robkowi zwykłą bitkę z szynki podaną z ryżem, ugotowanym z przyprawą carry. Okazało się, że niby takie zwykłe, a dla niego niecodzienne:-) Wiadomo u nich w DPS-sie ryże, kasze i makarony mocno rozgotowane, a bitek zwykle nie ma. My z Małgosią postawiłyśmy na proste danie wegetariańskie: ryż ze smażonymi jabłkami posypany cynamonem. Pycha.
Dzisiaj przedstawiam jednak czekoladowa babkę, którą upiekłam u nich tydzień temu:


Przepis mega prosty, nie wymaga żadnej filozofii, polecam wszystkim początkującym:-) Jak znalazł na Wielkanoc.

Przepis:
  • 4 całe jaja
  • 3/4 szklanki cukru
  • kostka rozpuszczonego masła
  • 1 czubata szklanka mąki
  • 1 płaska szklanka mąki + dwie czubate łyżki kakao
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 gorzka czekolada albo mleczna / jak kto woli / 
Jaja ucieramy z cukrem na gładką masę, dodajemy szklankę mąki, delikatnie wlewamy ostudzone masło, dosypujemy drugą szklankę mąki z kakao plus proszek; miksujemy na gładką masę; dodajemy połowę pokruszonej czekolady; pieczemy w wysmarowanej masłem i posypanej bułka tartą formie na babę, albo w keksówce;
około 50 minut w 180 stopniach, do suchego patyczka; Drugą połowę czekolady rozpuszczamy w niewielkiej ilości mleka, polewamy lekko ostudzoną babkę;


Jeszcze parę słów o Kopciuszku:-) Miałam wielką przyjemność oglądać nową wersję tej każdemu znanej bajki, z moimi siostrzeńcami. Film pięknie zrealizowany, wspaniała Cate Blanchett i do tego jeszcze  w roli księcia aktor, którego znam z ulubionego serialu 'Gra o tron '. Miło się oglądało. Wiedziałam, że synek szwagierki będzie zachwycony, ale syn siostry ma 9 lat, miałam obawy, czy spodoba mu się taka dziewczęca bajka... Zupełnie nie trafiłam, młody jest spostrzegawczy i wygłasza celne uwagi. Np:' W tej bajce zmarło aż cztery osoby...' Albo : ' Taka stara babcia okazała się młodą wróżką ! Nie oceniaj książki po okładce !'
W drodze powrotnej opowiadali dowcipy:-) Młodszy 5 i 1/2 roku jest w tym niezły ! Wymyślił swój kawał :
 ' Wsiada baba do autobusu i pyta kierowcy: Co to za autobus? Kierowca na to : czerwony. Baba mówi : A to wysiadam. ' 

I tym akcentem kończę dzisiejszy wpis. 
A.

wtorek, 24 lutego 2015

Trochę spóźnione ostatkowe przystawki u Małgosi i Roberta

We wtorek przed Popielcem gościliśmy się u Małgosi i Roberta małymi smakołykami, które okazały się mocno syte :-) Większość przygotowałam poprzedniego dnia, u nich tylko kończyłam;




Był talerz tortilli na zimno, melon w szynce prosciutto, gotowana szynka faszerowana serkiem chrzanowym, krakersy z sałatką krabową, krakersy z pastą z suszonych pomidorów z wędzonym łososiem oraz paszteciki w dwóch wersjach : z grzybami i mięsem. Mistrzem pasztecików jest moja szwagierka M. i te również były Jej dziełem.



Sałatka krabowa:
  • opakowanie paluszków krabowych
  • 1/2 paczki makaronu sojowego / przygotwanego wg. przepisu /
  • świeży ogórek
  • dwa gotowane jaja
  • koperek
  • 1/2 małej czerwonej cebulki
  • parę rzodkiewek
  • dwie łyżki kukurydzy z puszki / nie musi być /
  • 2 łyżki majonezu + 2 łyżki jogurtu / najlepiej greckiego /
  • sól, pieprz /  u mnie biały /
Do ostudzonego makaronu dodajemy: drobno pokrojone paluszki krabowe,
ścieramy na tarce jaja, rzodkiewkę oraz ogórek; ale ogórka ścieramy do osobnego naczynia i mocno odciskamy z nadmiaru soku; dodajemy drobno posiekaną cebulkę, kukurydzę; delikatnie mieszamy, potem jeszcze raz z majonezowo - jogurtowym sosem; wierzch posypujemy posiekanym koperkiem;

Wszystko wszystkim smakowało, trafił się jeszcze jeden gość : także był zadowolony:-) Na deser podałam fondue czekoladowe do owoców: banana, jabłka, melona i pomarańczy. Nie mam niestety zdjęcia...:-(

Serdeczności !

poniedziałek, 9 lutego 2015

Piernikowe tiramisu u Małgosi i Roberta i garstka wspomnień


Zainspirowała mnie do zrobienia tego tiramisu Gin z Raz a dobrze. Samą masę tiramisu ukręciłam ze swojego przepisu, który według mnie jest najlepszy :-) Zamiast biszkoptów użyłam domowych pierników. Pierniczki pozbierałam po rodzinie :-) Trochę tu zostało, trochę tam i uzbierało się w sam raz.


Przepis:

  • 50 dag mascarpone
  • 4 jaja
  • 4 łyżki cukru
  • 1/2 łyżeczki przyprawy do pierników
  • pierniczki
  • poncz kawowy do nasączania / 1 i 1/2  szklanki wrzątku, dwie czubate łyżeczki kawy rozpuszczalnej, do przestudzonej kawy dodaję jeszcze ok. 50 ml koniaku /
  • kakao do posypania
Żółtka ukręcamy z cukrem, białka ubijamy osobno; do żółtek dodajemy ser i przyprawę,ubijamy na gładką masę; łyżką dodkładamy białka i delikatnie mieszamy; w prostokątnym naczyniu układamy na spód pierniczki nasączone w w ponczu; na nie kładziemy połowę masy, posypujemy / przez sitko/ kakao, znowu układamy nasączone pierniczki , na to masę i znowu posypujemy kakao; Schładzamy w lodówce. 

Ja swoje pierniczkowe tiramisu zaniosłam do Małgosi i Roberta. Z kawą smakowało wyśmienicie.

Dzieci miejszkają w wyremontowanym  i wysprzątanym ! domu. Kosztowało to masę wysiłku, stresu i oczywiście pieniędzy. Ale udało się ! Rodzina spisała się jak zawsze na medal. Pomagali dziadkowie, ciocie, cioteczne rodzeńtwo ! Wielopkoleniowa rodzina to prawdziwy SKARB. Wczoraj dzieci przyjęły nas jako gości na podwieczorku. Miał być obiad, ale stolarz nie dowiózł blatu do stołu :-) Przy tej okazji została jeszcze skręcona serwantka, powieszony telewizor i poprawione drzwi :-) 

                                                      


                                Zdjęcie zapożyczyłam od CÓRCI

Idąc dalej tropem wspomnień muszę napisać parę słów o pięknym urodzinowym spotkaniu w babskim gronie :-) Nasza przyjaciółka Mariola świętowała rocznicę urodzin, a my wraz z Nią. Jak zawsze było wesoło i przesympatycznie, a jedzenie w małej knajpeczce MŁYNEK znakomite :-) Pozwolę sobie wkleić  jedno ze zdjęć, które tam zrobiłam.


I jeszcze jedno moje z bałwankiem, który został ulepiony przez moich siostrzeńców : żeby Ci, co nie mają zimy mogli pozazdrościć :-)




niedziela, 18 stycznia 2015

Mix przepisów załegłych : szarlotka, smażone mleko i sałatka z buraczków:-)

Dzisiaj prawdziwy misz- masz. Mam sporo nie opublikowanych przepisów, ale akurat te będą tylko od Małgosi i Roberta. Ostatnio tak się zorganizowałam, że bywam u Nich raz w tygodniu, ale za to parę godzin:-) Gosia po adwentowym niejedzeniu słodkiego, nadrabia zaległości. W końcu mamy karnawał! W zeszłym tygodniu miała wielką chęć na szarlotkę. Że niby jabłka się psują, bo ich za dużo:-) A tak naprawdę to ciepłej szarlotki z lodami i bitą śmietaną nie jadła 10 lat. Sporo, zważywszy, że ciasto mało skomplikowane, a śmietana i lody dostępne cały rok :-) Szarlotkę, a raczej jabłecznik zrobiła siostra Gochy, mój udział to obranie jabłek, beza , włożenie i wyjęcie z piekarnika oraz podanie:-)



Ciasto na tortownicę:

  • trzy żółtka
  • 3/4 kostki masła
  • ok.3/4 szkl.cukru / ale mogło być mniej /
  • kardamon i cynamon / po 1/4 łyżeczki /
  • 1 i 3/4 szklanki mąki
Zagniatamy ze wszystkich składników ciasto, odkładamy do schłodzenia.
Obieramy kilka jabłek, kroimy na cząstki. Z białek robimy bezę:

  • trzy białka
  • szczypta soli
  • 1 i 3/4 szkl. pudru
Białka ubijamy na sztywno ze szczyptą soli, dodajemy po trochu cukier. Masa powinna być gęsta. 
Tortownicę smarujemy masłem, wykładamy większą częścią ciasta / reszta na chwilę do zamrażarki / , układamy gęsto jabłka, posypujemy cynamonem oraz kardamonem.
Na to masa z białek, a na białka ścieramy na grubej tarce pozostałą część ciasta.
Pieczemy w 180 stopniach ok. 50 minut.
Najlepiej smakuje ciepła z lodami i bitą śmietaną.





Całkiem niedawno na blogu u Anki znalazłam pomysł na ciekawy deser: smażone mleko. Postanowiłam wypróbować go u Małgosi i Roberta. Budyń przygotowałam w domu / chłodził się przez noc/, dałam do niego mniej cukru niż było w przepisie. Jednak deser okazał się mega słodki ! W ogóle nie mój smak. Więcej go nie zamierzam robić :-( Podaję jednak link do przepisu. Dla kogoś kto lubi mega słodkie desery:-) Smażone mleko Małgosia powiedziała, że polany musem owocowym mógłby być dobry. Albo jeszcze mniej cukru i maliny do tego? 





Smakowała za to sałatka z buraczków, którą przygotowałam mojemu M. do pracy, a że wyszło dużo zabrałam do M i R. 

Przepis:

  • 3- 4  ugotowane w skórce lub upieczone buraczki / zależy od wielkości /
  • średnia cebulka
  • dwie łyżki oliwy
  • sok z 1/2 cytryny
  • dwie łyżki wody
  • sól, pieprz
  • ser feta / ja zużyłam 3/4 opakowania /
  • ziarna słonecznika uprażone na patelni / mogą być dyni, orzech włoski, albo kto co chce / 
  • dwie garście rukoli
Wystudzone buraczki kroimy w kostkę, macerujemy 1/2 sosu powstałego z wody, oliwy i cytryny / solimy go mało, bo feta jest słona / i odkładamy na godzinę, dwie.
Po tym czasie dodajemy rukolę, pokrojoną w talarki i podzieloną cebulkę, ser w kostkę, wlewamy resztę sosu, delikatnie mieszamy, pieprzymy i posypujemy ziarnami.
Sałatka jest smaczna i syta.

Obiecałam Małgosi rosół z domowym makaronem i muszę wymyślić coś dla Roberta. Nie ma w ogóle apetytu i je jak myszka. Może zachęcę go domowym hamburgerem?

Pięknej niedzieli życzę wszystkim zagladającym !


sobota, 3 stycznia 2015

DO SIEGO ROKU i advokatowy torcik na rocznicę :-)

Kochani ! Wszystkim życzę, aby ten Nowy 2015 nie był zły ! Żeby w Waszych domach jak najczęściej gościło szczęście. Nie martwcie się błahymi sprawami, cieszcie się jednak z prostych !
Miejcie siły na nowe wyzwania. A najważniejsze, żebyście kochali i byli kochani. Banalne może, ale najważniejsze.

Na początku grudnia mieliśmy z Małgosią i Robertem rocznicę poznania. O naszym pierwszym spotkaniu możecie przeczytać TUTAJ. Dzisiaj mogę szczerze powiedzieć, że jesteśmy Przyjaciółmi. Próbowałam obliczyć ile razy spotkaliśmy się przez ostatni rok? Myślę, że około 50 razy. Nie wiem, czy to dużo, czy mało. Wiem, że dzięki Małgosi i Robertowi jestem innym człowiekiem. Jestem bardziej otwarta na innych, nie przejmuję się pierdołami, bardziej kocham życie, jeszcze bardziej swoich bliskich. Mogłabym tak pisać długo, bo dużo zrozumiałam dzięki obcowaniu z Nimi. Może też znaczenie przyjaźni? Że składają się na nią nie tylko wspólne wyjazdy, przygody, imprezy? Jak ważna jest zwykła życzliwość i zrozumienie? Nie ocenianie po pozorach? Przyjmowanie siebie i innych takich jakimi są, po prostu.

Małgosia w czasie trwania adwentu nie jadła słodyczy, a jest strasznym łasuchem :-) Dlatego postanowiliśmy przenieść uczczenie  naszej rocznicy na czas Świąt. I tak na życzenie wyżej wymienionej :-) powstał tort ajerkoniakowy wg. EWY WACHOWICZ.


Okazał się bardzo pyszny, bardzo ajerkoniakowy i mocny:-) Może dlatego tak dobrze nam się śpiewało kolędy przy świątecznym stole i Gosi i Robka? My przynieśliśmy tort i naszą obecność, a od nich dostaliśmy przemiłe słowa podarowane w pięknym opakowaniu !





Dzieci / Córcia i Zięć / dostali śliczne, małe filiżanki w kształcie serc.
Ja mogę tylko dodać, że bardzo, bardzo  życzę sobie kolejnych rocznic ...




niedziela, 5 października 2014

U Małgosi i Roberta : mule w białym winie i racuszki ze śliwkami :-)

Dawno nie było żadnego wpisu z odwiedzin u Małgosi i Roberta. Oczywiście, że odwiedziny były, tylko czasu nie było na kulinaria :-( Wiadomo przed weselem, wesele itd. Nadrabiam zaległości ! Córcia wymyśliła, że zaskoczymy Gosię porcją muli:-)Jako, że Robert nie je żadnych robaków :-), czyli owoców morza, z myślą o nim postanowiłam na szybko usmażyć solidną porcję racuszków ze śliwkami. 
Żebyście widzieli ich miny, kiedy postawiłam przed nimi pudełko z mulami / prosto z Biedronki /:-) Bezcenne ! 


Ja osobiście bardzo lubię owoce morza, mule jadłam dawno / niestety parę lat  temu / w Bułgarii. Jakie pyszne ! Świeżo złowione, przyrządzone przez przesympatycznego właściciela knajpy; Teodora.  Te Biedronkowe już tak wspaniałe nie były, ale naprawdę można było je zjeść bez strachu ! To do Ciebie Gosiu, jak będziesz czytać :-) 
Małgosia przed zjedzeniem mówiła, że się boi, a Robert patrzył na nas z niedowierzaniem:-) Że chcemy zjeść te mule. Córci nie smakowały:-( Gosia natomiast stwierdziła, że smakują lepiej niż śledź. A za śledziem nie przepada :-)
Placki ze śliwkami przebiły to wykwintne danie !


Zdjęcie nie jest oryginalne, od państwa F., bo oczywiście zapomniałam zrobić, to jest z mojego dzisiejszego drugiego śniadania.

Przepis:

  • 1/2 szklanki mleka
  • 1 mały jogurt naturalny / może być też np. śliwkowy/
  • 2 całe jaja
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia / jak mam to daję kulkę wielkości małego orzecha drożdży /
  • mąka 
  • cukier  / 1- 2 łyżeczki /
  • kilka śliwek / u mnie duże żółte /
  • można dodać płatki owsiane, otręby, orzechy, doprawić cynamonem;
Produkty mokre mieszamy z suchymi, odstawiamy na około 10-15 minut, dodajemy / jeśli z drożdżami to mieszamy je z cukrem /; dodajemy pokrojone na drobno owoce; masa musi być gęsta; smażymy z obu stron na rumiano na oleju rzepakowym, układamy na papierowym ręczniku. Gdy przestygną to posypujemy pudrem;
Smacznego !

Ostatnio Robert był ponad tydzień unieruchomiony ponieważ popsuł mu się wózek elektryczny. W naszym / niemałym przecież / mieście nie miał kto go naprawić ! Dzięki pomocy ludzi dobrej woli udało się zorganizować nowy wózek. Jak to dobrze, że nie zepsuł się przed ślubem mojej M. :-(  Muszę napisać o tym, że bardzo baliśmy się, że państwo F. nie będą mieli transportu do Kościoła. Wiadomo: sobota. Po napisaniu podania, udało się ! Zostali przywiezieni samochodem Domu Opieki. 
I znowu powraca problem: oboje są uziemieni nie tylko przez swoje choroby, ale też przez system, który ogranicza niepełnosprawnych... Za dwa tygodnie organizujemy Święto Ziemniaka, bardzo chcielibyśmy, żeby Małgosia i Robert byli naszymi gośćmi.
Tylko jak? Trzeba mieć nadzieję, że kolejne podanie o użyczenie samochodu  Domu Opieki również zostanie przyjęte.
Pozdrowienia !

niedziela, 3 sierpnia 2014

U Małgosi i Roberta : ciasto błyskawiczne i sernik z malinami:-)

Upalne lato wciąż trwa. Dla wszystkich urlopujacych to chyba dobrze? Ja też nie narzekam. Zieleń wokół naszego domu, zapewnia cień i  chłód już od późnego popołudnia. Jeśli to za mało, można schłodzić się w basenie. Niestety w mieście jest zdecydowanie gorzej:-( Moja połówka dzisiaj w pracy, w południe ma w pomieszczeniu  około 50 stopni:-(, na zewnątrz niewiele mniej.
 Małgosia i Robert dawno już nie gościli w naszym ogrodzie, właśnie przez ten gorąc. Będę się powtarzać: ale gdyby istniała ' normalna' możliwość transportu mogliby przyjechać po południu i zostać do późnego wieczora. Nie ma takiej możliwości. Bulwersuje jeszcze fakt, że w samochodzie, którym przyjechali do nas ostanim razem nie było klimatyzacji:-( Póki co odwiedzam Małgosię i Roberta razem z Córcią: robimy małosolne OGÓRKI, ciasta, albo desery, rozmawiamy, rozmawiamy:-)


Błyskawiczne ciasto:

  • 1 1/2 paczki herbatników maślanych / czekoladowe i zwykłe z Biedronki /
  • opakowanie śmietany 36% 1/2 litra
  • cukier waniliowy
  • gorzka czekolada
Na prostokątnej blaszcze 30 na 23 cm układamy herbatniki, śmietanę ubijamy z dodatkiem cukru, kładziemy warstwę na ciastka, przykrywamy herbatnikami, znowu śmiatana, znowu ciastka. Gorzką czekoladę rozpuszczamy z małą ilością mleka, polewamy wierzch ciasta. Przykrywamy folią aluminiową i wstawiamy do lodówki na około 2 godziny;

Ciasto zostało w lodówce Małgosi i Roberta, a ja dostałam później mms-a ze zdjęciem oraz informacją: Pyszne ciasto!!!


 Jakiś czas temu państwo F. mieli ochotę na sernik. Gosia wymysliła, że będzie z dodatkiem budyniu malinowego i z malinami. Tak zrobiłam. Sernik miał być słodkim pocieszeniem dla Roberta, bowiem Małgosia następnego dnia jechała do Częstochowy i zostawał sam :-( Nie wiem, czy wystarczająco by go pocieszył? Nie dało się o tym przekonać, bo wraz ze zdjęciami ciasta dostałam info, że sernika już nie ma. Przyszli goście i pomogli go zjeść :-)


Sernik z malinami:

  • 1/2 sera białego trzykrotnie mielonego
  • 5 jaj
  • 2/3 szklanki cukru
  • 3/4 kostki masła
  • budyń malinowy
  • 1 łyżeczka proszku do piecznia
  • biszkopty na spód tortownicy
  • garść malin
Masło ucieramy z cukrem, dodajemy żółtka, ser, budyń, proszek do pieczenia, na koniec ubite na sztywno białka; Tortownicę  22 cm wykładamy biszkoptami , wylwewamy masę, układamy maliny, wkładamy na 60 minut do nagrzanego piekarnika do 180 stopni. Po wyłączeniu studzimy w uchylonym piekarniku;

Smacznego !

Wszystkich zaglądających pozdrawiam serdecznie !

poniedziałek, 23 czerwca 2014

U Małgosi i Roberta : makaron z kurkami i deser z jagodami :-)

Podczas mojej wyjazdowej nieobecności Małgosia i Robert złapali paskudne przeziębienie. Chorują od piątku, jutro ma zbadać ich lekarz, ale zdaje się, że skończy się na antybiotyku :-( Dzisiaj na poprawę nastroju zrobiłam u Nich deser waniliowo- jagodowy z bitą śmietaną na biszkoptach nasączonych ponczem. Inspiracją był dla mnie przepis BistroMamy TUTAJ. Ponieważ trochę go zmieniłam dokładny przepis podam w następnym wpisie.


Na obiad przygotowałam makaron z sosem kurkowym. Fajnie smakował :-)


Przepis:

  • 1/ 2 paczki makaronu z lubczykiem
  • małe opakowanie kurek
  • gruby plaster wędzonego, chudego boczku
  • 1/2 dużej cebuli
  • sól, pieprz do smaku
  • dwie duże łyżki serka mascarpone
  • 1 łyżka wazowa / około/ wody z ugotowanego makaronu / super byłoby dodać białe wino- nie miałam /
  • świeże zioła do posypania
  • odrobina startego parmezanu lub innego ostrego sera
Pokrojony w kostkę boczek smażymy na skwarki / ale nie bardzo wysmażamy /, po chwili dodajemy cebulkę w piórka oraz wymyte wcześniej i osuszone kurki; obsmażamy razem, po chwili dusimy jeszcze kilka minut pod przykryciem; W tym czasie gotujemy makaron; do duszonego boczku z kurkami dolewamy wody z makaronu oraz mascarpone; delikatnie mieszamy do rozpuszczenia sera; jeśli potrzeba lekko odparowujemy sos; solimy  i pieprzymy do smaku; posypujemy startym serem; makaron mieszamy z sosem; podajemy posypany posiekanymi ziołami / u mnie natka pietruszki /;

Jeszcze parę zdjęć balkonu Małgosi i Roberta. Posadzone kwiaty pięknie rosną i cieszą domowników :-) 



czwartek, 12 czerwca 2014

Truskawkowe pierogi u Małgosi i Roberta

Dawno nic nie pisałam o moich spotkaniach z Małgosią i Robertem. Nie znaczy to wcale, że się nie widujemy. Oni odwiedzili mnie dwa razy / i mamy nadzieję na więcej /, ja jestem u nich raz w tygodniu:-) Mało było ostatnio  gotowania, więcej zajmowałam się ukwiecaniem balkonu: jutro jeszcze zamieniamy bratki na pelargonie:-) Ostatnie tygodnie są dużo lepsze dla moich przyjaciół: co dzień przez parę godzin jest u nich Ewa  / świetna babeczka /, która robi praktyki na asystenta rodziny. Dzięki miłej atmosferze, dzięki temu, że nie muszą prosić personelu domu o pomoc, że mają przy sobie oddaną, pełną dobrej energii osobę, wszystko to sprawia, że żyje się im lepiej, a codzienne dolegliwości stają się jakby mniejsze... Niestety czas praktyk Ewy dobiega końca: w poniedziałek jest ostatni dzień.
A w zeszłym tygodniu robiłam dla nich pierogi z truskawkami. Nie podaję przepisu, bo bardzo podobny znajdziecieTUTAJ, tyle, że z dodatkiem sera caprese.


Zdjęcie dostałam mms- m od Roberta wraz z wiadomością, że były pyszne :-)

Ps. Pozdrowienia serdeczne. 

środa, 7 maja 2014

Urodzinowy tort Małgosi i o tym jak niepełnosprawni są dyskryminowani

 2 maja w dniu Święta flagi Małgosia obchodzi urodziny. Postanowiłam zrobić dla  niej trocik z dodatkiem chałwy, którą bardzo lubi:-) Nie wymyśliłam niczego  oryginalnego: biały biszkopt dobrze nasączony i bita śmietana z dodatkiem startej chałwy. Pierwszą warstwę posmarowałam konfiturą z winogron. Wierzch udekorowałam pokruszoną chałwą oraz połówkami winogron. Do Małgosi tort trafił przez ręce mojej Córci i jej narzeczonego. Dziecko moje oceniło, że dobry, ale za słodki, jubilatka natomiast podniosła mnie na duchu stwierdzeniem, że ona właśnie lubi słodki i  bardzo jej smakował :-) Mimo, że trzeba mieć margines na to, że Gosia zawsze mówi miłe rzeczy:-) jednak dla mnie to miód na serce :-)



Dzisiaj chcę powiedzieć dlaczego odwiedziny Małgosi i Roberta były tak wyjątkowe ! Znam się z nimi niezbyt długo, ale myślę, że z całego serca mogę powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. Oboje są niepełnosprawni, Małgosia od urodzenia, Robertowi choroba stopniowo odbierała zdrowie. Wiele się od nich uczę, to wspaniali pełnowartościowi ludzie, członkowie społeczeństwa ! A jednak na każdym kroku napotykają mury i bariery. Wiecie, że zanim ich poznałam nigdy nie zastanawiałam się nad tym?! Ludzka ignorancja nie zna granic. Gdy jeździ się na inwalidzkim wózku, film w kinie można obejrzeć z pierwszego rzędu. Nie można wyjść na balkon w bloku, każdy krawężnik to przeszkoda. Nawet jeśli jest się posiadaczem takiego mocnego wózka jak ma Robert i można nim pokonać każdy krawężnik to barierą staje uliczna rynna plus krawężnik za nią ! Wiele mogłabym tu pisać na ten i inne tematy. Niestety chyba nie zda się to na wiele... 

Małgosia i Robert nie mogli przyjechać do mnie np. 1 maja. Dlaczego? Bo to dzień świąteczny. Nie mogą w żadną sobotę, ani niedzielę. Samochody przewożące niepełnosprawnych / odpłatnie / jeżdzą tylko w dni powszednie i do tego w określonych godzinach !!! Między 8.00, a 9.00 rozwożą dzieci do szkoły. O 15.00- 15.30 kończą odwóz. Czyli moi goście mogli cieszyć się moim ogrodem i spotkaniem od 10.00 do 15.00 i ani chwili dłużej. Nie mogę tego pojąć, widać za głupia jestem ! Skoro te przejazdy są płatne, dlaczego nie ma kierowcy pracującego na drugą zmianę, ani w święta? Czy tylko w naszym mieście tak traktuje się niepełnosprawnych?

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma... Cieszę się, że w ogóle mogą do mnie dojechać i trochę inaczej niż na codzień spędzić czas. Jednak nie mogę opędzić się od chęci napisania do Rzecznika, Małgosia mówi, że pisali już nie raz.
Bez żadnych zmian jak dotąd. Czy można w ogóle coś zmienić?

środa, 30 kwietnia 2014

U Małgosi i Roberta sałatka z przepiórczymi jajami oraz trochę wiosny :-)

Wiosna na całego, ptaki szaleją, zieleń zachwyca wszystkimi odcieniami, słońce cieszy o każdej porze dnia. Jest pięknie. OGRÓD pochłania prawie cały mój czas... prawie, bo wstajemy z połówką o godzinę wcześniej i albo udajemy się na marszrutę, albo jedziemy na godzinną wycieczkę rowerową. Bardzo lubię ten poranny czas, tylko nasz wspólny. Zanim zaprezentuję parę zdjęć z wycieczek oraz wiosny w ogrodzie opowiem o sałatce z przepiórczymi jajami u Małgosi i Roberta.

Po Świętach zostały im przepiórcze jaja. Miałam wymyślić co z nimi zrobić :-)
Zrobiłam więc prostą, ale pyszną i elegancką sałatkę:

  • mix sałat z roszpunką
  • rzodkiewka w półplastry
  • szczypiorek
  • pomidor malinowy bez skóry
  • szynka szwarcwaldzka
  • kilka przepiórczych jajek na twardo / połówki/
  • 1/2 czerwonej cebulki w piórka
sól, pieprz i podany osobno sos: majonez z keczupem;
Bardzo nam wszystkim smakowała.
A teraz trochę wiosny:




I nasze wyprawy:




A dzisiaj w ostatni dzień maja Małgosia z Robertem przyjechali do mojego ogrodu!
Dlaczego to tak wielkie wydarzenie opowiem w następnym wpisie.
Pięknego majowego weekendu wszystkim życzę !